Usmiechnęłam sie z ulga, i wstalam z ziemi, jednak od razu ,,potknęłam się". Totalnie nie czułam w sobie siły...
- Jerry... Już nie mogę... Wszystko mnie boli... Nie mam siły...
Obraz przed oczami zaczął wirować, a w głowie zaczęlo mi się kręcić. Zamknęłam powieki...
Ostatnie co pamiętam, to że Jerry mnie podniósł, i powiedział:
- Znajdziemy kogoś, kto nam pomoże...
***
Otworzyłam oczy. Przede mną, w ludzkiej postaci, stali Jerry, Anaria, i Bella. Nieco dalej siedziała wyraźnie znudzona Alecia. Hmm, ciekawe... Jej to ja się akurat nie spodziewałam...
- Już wszystko dobrze? - zapytala mama.- Chyba tak... - mruknęłam. - Co z tamtymi?
- Dwóch przepędzono. - odezwała się nagle Alecia. - Trzech z łatwością ukatrupiłam.
- Dwóch znaleźliśmy zabitych... - dodała Bella. - Jeden na sciezce, drugi w krzakach tuż obok.
Jerruś? Wybacz proszę jakość, szkoła zżera wszystko ;_;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz