Strony

sobota, 11 sierpnia 2018

Od Riley CD Alecii

Dziewczynie wyraźnie nie na rękę było moje towarzystwo, tak więc bez zbędnych uprzejmości, które pewnie i tak nie zostałyby w żaden sposób odwzajemnione, zamówiłam tylko dwa piwa, z czego jedno zarezerwowane dla Wendy która... o dziwo wciąż się nie pojawiła. Dziwne. Zazwyczaj jest bardziej punktualna. Ba! Zawsze była na czas, bo w przeciwieństwie do mnie nie marnuje połowy nocy na czytanie książek, seriale i... inne fascynujące rzeczy. Tym bardziej zaskoczyło mnie, iż nie zjawiła się tym razem. Może powinnam zacząć się martwić? Bądź co bądź chyba nie wybrałyśmy sobie najlepszej miejscówki na spotkanie, biorąc pod uwagę rozmaite typki, które się tutaj kręcą, ale cóż poradzę, że tak kocham ten klub? W zasadzie nie mam pojęcia dlaczego ta rudera wzbudza we mnie taką sympatię. Hm, początkowo przywiązywałam wagę jedynie do cen drinków, które porównywalnie z tymi u konkurencji można tu zamówić znacznie taniej, choć przyznam szczerze, iż zawsze podobał mi się wystrój tego miejsca. Istna oaza na samotne wieczory po pracy... Tia, teraz to już właściwie przychodzę tu z czystej przyjemności, a niżeli braku towarzystwa, bo odkąd jestem z Gabrielem i zaczęłam pracę w zatłoczonej kawiarni samotność mi już ani trochę nie doskwiera. Ale wracając do chwili obecnej; przez pewien czas siedziałam przed ladą obserwując wywijających w rytm muzyki na parkiecie ludzi, wśród których znalazło się także kilku przymroczonych chłopaczków ledwie utrzymujących się na nogach. Oczywiście, już zaledwie parę sekund później całe to zapijaczone towarzycho musiało wylądować na stołkach tuż obok mnie. Dwóch zamówiło tylko jakieś drinki, trzeci widowiskowo wywinął koziołka nim zdążył w ogóle skosztować zawartości kieliszka, a czwarty jakby nigdy nic dosiadł się tak blisko jak tylko było to możliwe, płosząc tym samym innych ludzi, którym dane było tam wcześniej się umościć. Odsunęłam się kawałek, starając się nie patrzeć w jego zaczerwienione oczy, prawdę mówiąc nawet w tym przyciemnionym świetle wyglądały wyjątkowo niekorzystnie, a ich posiadacz niestety wcale nie zamierzał się wycofać, wręcz przeciwnie - gdy tylko wstałam od lady z zamiarem odejścia ten złapał mnie za... no tyłek. Z całym szacunkiem, takiego chamstwa to ja tolerować nie zamierzam. Obróciwszy się gwałtownie wymierzyłam pięścią bezpośrednio w jego podbródek, a ten zawirował upadając na ziemię. Zapewne spodziewał się, że sprzedam mu jedynie standardowy cios z liścia, a dostał... no, prawy sierpowy, nie da się ukryć.
- Hej, nie tłuc mi się tu! To nie klub bokserski! - warknęła na całe gardło Alecia, ścinając mnie i mężczyzn wzrokiem. Almanzar i zakazy mordobicia? Serio?
Słysząc to jeden z nich obrócił się na pięcie, podchodząc do blondynki, by najpewniej rzucić jej jakąś groźbę, jednak nim zdążył cokolwiek powiedzieć, barmanka jakby nigdy nic złapała go za kaptur i elegancko wykopała za drzwi, nie był to jednak koniec zabawy, bo jego kumple od razu przypuścili atak. Trzech na jedną? Hm, trochę nie fair (choć zważywszy na siłę i doświadczenie w walce dziewczyny pewnie powalenie tych pijaków nie stanowiłoby dla niej większego problemu). Zamachnąwszy się przyłożyła w twarz jednemu z napastników, po czym odwinąwszy się zadała cios drugiemu w mgnieniu oka celując nogą bezpośrednio w jego krocze. Kurde. Dobra jest. W całej tej szarpaninie zapomniała jedynie o ostatnim, który swym towarzyszom przybył na ratunek dopiero gdy walka rozkręciła się na całego. Nie czekając ani chwili chwyciwszy torebkę przywaliłam mu w głowę, co chyba nieco zaskoczyło (a może i wręcz rozbawiło?) Alecię, jednak gdy zobaczyła, że niedoszły przeciwnik jakby nigdy nic pada na glebę trochę zrzedła jej mina.
- Co ty masz w tej torbie? - burknęła lekceważącym tonem, jednak po nieotrzymaniu odpowiedzi z mojej strony wyrwała mi przedmiot bezpośrednio z dłoni. Wyraz jej twarzy gdy otworzyła torebkę był po prostu bezcenny - Klucz francuski? - uniosła brwi spoglądając na mnie z politowaniem.
- A co? Aż tak cię to dziwi? - wyszczerzyłam się triumfalnie wkładając narzędzie z powrotem do torby. Kobieta bez słowa nałożyła kask, dając mi tym samym do zrozumienia, że ma mnie gdzieś, więc po prostu odeszłam w swoją stronę.

Alecia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz