Według Lizzie miała się dzisiaj odbyć jakaś narada, a to nawet dobrze się składa, bo będę miał okazję do obgadania wszystkiego z alfami, i przy okazji zobaczę wszystkich starych znajomych.
- Mam nadzieję, że moje odejście nie wpłynęło negatywnie na relacje z innymi członkami watahy.. - odezwałem się.
- Raczej nie, sporo wilków opuściło nas od tamtego czasu - powiedziała przystając na chwilę, i popatrzyła na mnie trochę zasmucona.
- Kto dokładnie?
- Cóż, wielu. Shine, Melinda, Nilay, Harry.. - przyznam, że wszystkie te imiona mnie zaskoczyły. Myślałem, że te osoby zostaną już w watasze na zawsze..
Przeskoczyłem za waderą przez strumień, uważając na śliskie kamienie na, których już kiedyś raz zdarzyło mi się wywinąć koziołka.
- To ile jest teraz wilków w watasze?
- Obecnie 23, ale nie mieszkamy już w norach tak jak kiedyś - roześmiała się Lizzie.
- A ty.. jak się z tym czujesz? Wolisz żyć jako człowiek? - zapytałem się wadery. Zamyśliła się przez chwilę.
- Nie mam na co narzekać, wiesz, że lepiej się czuję bez futra - odparła z szerokim uśmiechem na pyszczku.
***
Naprawdę byłem zaskoczony tym, że moja stara wataha tak miło mnie przyjęła. Narada nie trwała bardzo długo, i kiedy tylko dobiegła końca, zaproponowałem Lizzie drugi, tym razem już dłuższy spacer.
- Chciałabyś mnie odwiedzić może? Jeszcze nie zdążyłem jeszcze zawieźć wszystkich rzeczy do domu, ale siostra obiecała, że pomoże mi z transportem moich bagaży.
- Siostra?
- Tak. Courtney. Nie poznałyście się jeszcze?
- Nie. Chyba nie.
- No to ci ją przedstawię - powiedziałem uśmiechając się do przyjaciółki.
Lizzie?
Lizzie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz