Strony

poniedziałek, 2 lipca 2018

Od Gabriela CD Riley

- Niezłą miejscówę wybrałaś... - powiedziałem, gdy w końcu dotarliśmy do domu Riley. - Dalej od drogi się nie dało? - burknąłem siadając na schodach. Brunetka skrzywiła się i przekręciła klucz w drzwiach.
- Sam chciałeś mnie odprowadzać! - uśmiechnęła się otwierając drzwi. Znowu miała rację. Moje dobre serce, czy też urok osobisty skrzata? Raczej litość, chociaż nie zaprzeczam poprzednim opcjom. Jak na prawdziwego samca przystało wtargałem walizki do domu i postawiłem na korytarzu. 
- To co? Teraz należy mi się za to jakaś herbatka, tak? -zasugerowałem ze słodkim uśmieszkiem. W każdym razie tak słodkim, na jaki tylko było mnie stać. Riley spojrzała na mnie zdziwiona, ale ruszyła w strone kuchni, zapraszając mnie gestem ręki. Oj nie pozbędziesz się mnie tak szybko skrzacie. Umościłem się na krześle i obserwowałem jej poczynania.
- Nie mam cukru. - oznajmiła odwracając się do mnie.
- Nie szkodzi. - odparłem równie obojętnym tonem. Riley skinęła głową i powróciła do czynności. Sięgnęła opakowanie z herbatą i wrzuciła saszetki do szklanek, po czym ruszyła w kierunku czajnika, aby nalać do niego wody. Podesza do zlewu i odkręciła kurek z wodą, jednak z kranu nic nie poleciało. Spróbowała jeszcze raz, lecz ponownie z marnym skutkiem. 
- Daj to sieroto. - bąknąłem stając obok niej. Złapałem za kurek i pociągnąłem. Troszkę za mocno. Tak, ukręciłem kran, jednak nie to było w tej chwili największym problemem. Z dziury po kranie zaczęła tryskać woda. Ochlapując mnie, Riley i całe otoczenie. No nieźle.
- Zakręć zawór. - krzyknąłem do dziewczyny, która próbowała ratować pomieszczenie podstawiając miski, a nawet ten nieszczęsny czajnik. Brunetka zrobiła dziwną minę. No tak... Nie wie o czym mówię. Westchnąłem i zanurkowałem do szafki pod zlewem. Miejmy nadzieję, że właśnie tu jest ulokowany zawór, bo nie miałem zamiaru szukać po łazienkach i korytarzach. Na dole woda lała się jeszcze bardziej, więc moja koszulka była przemoczona do suchej nitki. Wytężyłem wzrok. Jest! Złapałem za pokrętło i zakręciłem wodę, po czym wyszedłem z pod zlewu, uśmiechając się bohatersko do Riley.
- Ty idioto! - wydarła się dziewczyna, waląc mnie pięścią po ramieniu.
- Ej, przecież naprawiłem! - krzyknąłem opędzając się od skrzata.
- Gdybyś nie popsuł, nie musiałbyś naprawiać! - warknęła brunetka zakładając ręce na piersiach. Co racja to racja. Wzruszyłem ramionami i ściągnąłem przemoczoną koszulkę. Riley spojrzała na mnie oniemiała.
- Jakiś problem? - uśmiechnąłem się do niej łobuzersko. Dziewczyna pokręciła przecząco głową. 
- Powieś na kaloryferze. - oznajmiła szukając ścierek w szafce. Zgodnie z rozkazem skrzata potruptałem do kaloryfera i elegancko powiesiłem swoją bluzkę. Sierota właśnie ścierała wodę z szafek, więc jako iż byłem sprawcą tego bałaganu stwierdziłem, że jej pomogę. Ruszyłem ponownie w stronę dziewczyny, ale nie przwidziałem jednego. Mokre płytki są śliskie, więc nie trudno wydedukować iż poślizgnąłem się i wpadłem prosto na Riley, przygniatając ją do ziemi. Nasze twarze zetknęły się. Była tak blisko. Odsunąłem dłonią jej ciemne włosy, aby móc zagłebić się w jej spojrzeniu, wdychając zapach jej perfum. Uśmiechnęła się do mnie nieśmiało, zakładając pasmo moich włosów za ucho. Jeszcze mocniej przylgnąłem do jej ciała. Czułem jak drży. Powoli zbliżyłem do niej swoje usta i delikatnie musnąłem je swoimi. Jej usta były tak ciepłe i słodkie. Lekko oddaliłem swoją twarz i po raz kolejny spojrzałem w jej piękne oczy, jednak dziewczyna przyciągnęła mnie z powrotem, łącząc nasze wargi w namiętnym pocałunku. Złapałem ją za dłoń, a drugą ręką dotknąłem jej policzka. Przestał liczyć się czas. Byliśmy tylko my. Riley błądziła palcami po moim nagim torsie, co sprawiało, że czułem przyjemne dreszcze. Nagle oderwaliśmy się od siebie ciężko oddychając, tylko po to, aby pochwili ponownie jeszcze bardziej zachłannie wpić się w swoje usta. Ta dziewczyna nie była już tylko skrzatem, stała się kimś więcej.

Riley? Gniot, aczkolwiek nieskromnie przyznam, iż moment pocałunku mi się podoba ^-^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz