Ogłoszono początek meczu. Nasi zaczęli.
Zawodnik z numerem osiem ruszył w przód z piłką, którą dostał od dziewiętnastki. Biegł z nią przez boisko, unikając przeciwników, usiłujących mu ją odebrać. Gdy coraz więcej zawodników przeciwnej drużyny ruszyło ku niemu, podał do piątki. Zawodnik z numerem pięć kozłował piłkę w miejscu, aby ściągnąć do siebie drużynę pomarańczowych. Gdy tamci zmierzali ku niemu, podał do trójki. Trójka błyskawicznie podała do siódemki, a siódemka do dziewiętnastki. I bum! Dziewiętnastka trafiła do kosza! Połowa widowni, łącznie ze mną, podniosła się z okrzykiem entuzjazmu. Dziewiętnastka odwróciła sję do widowni, uśmiechając się, i machając ręką.
Ale zaraz, zaraz... To przecierz Jerry! No nie wierzę... Jak super!
***
Krzyczałam chyba najgłośniej z całej widowni. Cóż, tak to jest jak się ma mocny glos... Ale wracając do tematu; nasi wygrali!
Po ogłoszeniu wyniku, pognałam z widowni jako pierwsza, aby pogratulować naszym, którzy to zeszli się przebrać i umyć już wcześniej.
Zastałam całą drużynę stojącą przed szatnią. Podbiegłam do nich, i rzuciłam się Jerry'emu na szyję.
- No gratuluję! - powiedziałam głośno, odrywając się od przyjaciela. - Trzeba to uczcić!
Jerry? Camzia szaleje 8))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz