- Niech Ci będzie - odpowiedziałam po chwili zastanowienia.
Nie wiem czy dobrym pomysłem jest współpraca z byłym policjantem, który nawet nie wie kim jestem. Ale dobrze, może się do czegoś przydać.
- Jak możesz, zabierz to truchło z mojego domu.. - mruknęłam odwracając wzrok od ciała - I dzięki za pomoc. Bez Ciebie mogło gorzej się to skończyć - dodałam lekko wzdychając.
- Nie ma za co, lecz dobrze by było, gdybyś mi z tym pomogła - odparł zerkając na klucze od auta.
- Daj mi chwilę.
Zarzuciłam na siebie jakiś ciepły sweter oraz ubrałam odpowiednie obuwie, po czym opuściliśmy mój dom. Zamknęłam dobrze drzwi i skierowaliśmy się do auta. Ciało mężczyzny trafiło do bagażnika, czworonóg znalazł się na tylnej kanapie, zaś ciemnowłosy zasiadł obok mnie na miejscu pasażera. Upewniłam się co do faktu, że w cale nie ma tutaj radia ani policyjnych dokumentów w schowku. Zawsze mogę zrzucić to na jakiegoś znajomego w policji czy coś.
- Wiesz, co z tym ciałem zrobić? - spytałam ruszając spod posiadłości.
- Pokieruję Cię w dobre miejsce - odpowiedział krótko i wbił spojrzenie przed siebie.
Jedyne co nam towarzyszyło, co przyjemny warkot samochodu oraz od czasu do czasu piszczenie psa, który chyba nudził się na tylnej kanapie. Zerknęłam w lusterko wsteczne i po nawiązaniu kontaktu wzrokowego z psem, lekko się uśmiechnęłam.
- Ładna mieszanka - przerwałam ciszę - Husky posiadający wilczy gen. Nie dziwię się, że jest wytresowana - dodałam spokojnie i wróciłam spojrzeniem na drogę.
- Szybko się uczy - odparł brunet - I dobrze reaguje na komendy - dodał.
- Czasem gest powie więcej niż komenda - powiedziałam zwracając uwagę na reakcję mężczyzny.
- Posiadasz sowę i zajmujesz się końmi.. Co Ty możesz o tym wiedzieć? - lekko się zaśmiałam na jego słowa.
- Stwierdzasz coś takiego kompletnie mnie nie znając - odparłam patrząc przed siebie - Zwierzę nie rozumie co się do niego mówi. Zwierzę rozumie tylko gest, mowę ciała oraz ton wypowiadanych słów - wyjaśniłam jeszcze bardziej zaciekawiając go swoją osobą.
- Dobrze wiedzieć - rzekł krótko, lecz nie przyznając mi racji, a raczej nie chcąc rozwijać jakiejś kłótni.
Resztę drogi przemilczeliśmy, a gdy byliśmy na miejscu, mężczyzna zajął się usunięciem ciała z mojego pojazdu. Jak się okazało, trafiliśmy do zalanego wodą kanionu, gdzie zwłoki szybko ukryły się pod taflą zimnej cieczy. W oddali widziałam przelatującego Marou, który swoim sowim wzrokiem badał pobliską okolicę. Pomimo iż był on poza wozem, w głowie słyszałam ten szum skrzydeł, które z łatwością noszą się poprzez wiatr. Swoją piękną prezentację zakończył wlatując za wzniesienia oraz wysokie lasy. Cicho westchnęłam i widząc wracającego bruneta, odpaliłam auto. Gdy ten zasiadł obok mnie, ruszyłam spokojnie leśną ścieżką. Wtem rozległ się głośny huk broni palnej, a sam pocisk był skierowany w naszą stronę.
- Widziałeś kogoś? - spytałam nie marnując czasu i przycisnęłam gaz do końca.
- Nie - odparł zirytowany i obejrzał się za siebie.
Odruchowo zerknęłam w lusterko wsteczne i zauważyłam osobnika w czarnej kominiarce, który stopniowo opuszczał broń. Długi karabin wojskowy, który jest raczej trudny do zdobycia.
Ucichłam w moment i skupiłam się na pokonywaniu trasy z dość dużą prędkością. Leśna ścieżka nie była dla hellcat'a problemem, lecz problem pojawił się przed nami, a dokładnie powoli powalające się drzewo. Szybko przeanalizowałam zaistniałą sytuację i dałam z maszyny tyle, ile fabryka dała. Silnik głośno zaryczał niczym wkurzony gad i ukazał swoje pazurki w postaci zwiększonej mocy, sama zaś poczułam ten przyjemny dreszczyk na ciele. Gdy skończyła się szutrowa droga, a zaczęła czysta asfaltowa, spuściłam trochę z gazu, co dało się usłyszeć poprzez strzał z wydechu; po czym zerknęłam w boczne lusterko. Uspokoiłam z lekka oddech i zaczęłam wjeżdżać co róż w inne uliczki miasta. Dźwięk rozgrzanego silnika odbijał się o ściany budynku, zaś ludzie na chodniku witali nas zdziwionym spojrzeniem.
- Nie jest za dobrze - mruknęłam udając z lekka spanikowaną - Zdecydowanie nie za dobrze - dodałam zerkając na wskaźnik temperatury pojazdu.
- Ważne, że nikt za nami nie jechał - odparł brunet - Pewnie był to jakiś myśliwy - dodał wzdychając.
- Możliwe - rzekłam krótko i spojrzałam w lusterko - Jednak ślad za nami został - zatrzymałam się na pustym parkingu za miastem.
Opuściłam pojazd i zerknęłam pod niego. Ujrzałam tam nic innego, jak dziurawą miskę olejową, z której sączyły się resztki oleju.
- No nieźle mu dałaś po garach - zaśmiał się sucho mężczyzna.
Skarciłam go z lekka zirytowany spojrzeniem i sięgnęłam za telefon z wnętrza auta. W między czasie Levinn zawołał swoją towarzyszkę i rozejrzał się dookoła.
- Zadzwonię po brata - rzuciłam szybko - Jak chcesz możesz ze mną poczekać lub iść - dodałam spokojnie szukając numeru Austina.
- Poczekam do jego przyjazdu. Widziałaś, co się przed chwilą stało. - powiedział głaszcząc czworonoga.
- Czyżbyś przejmował się moim losem? - uniosłam w spokoju brew.
- Nie. Po prostu nie słuchać o czyjejś śmierci - zerknął na mnie i wrócił spojrzeniem na psa.
Na przybycie brata długo czekać nie musiałam, gdyż zjawił się po kilku minutach swoim autem, zaś za nim przyjechała porządna laweta. Mężczyźni wymienili się nieufnym spojrzeniem, po czym Jones spojrzał na mnie.
- Wyjaśnię Ci wszystko później. Pakujemy auto i spadamy stąd - powiedziałam szybko na ucho mężczyźnie gdy się z nim witałam przytuleniem.
- Też się cieszę, że Cię widzę - odparł przykrywając zaniepokojenie szczęściem.
Podczas gdy auto było pakowane na lawetę, podeszłam do Levinn'a, który chyba zamierzał stąd odejść.
- Podrzucić Cię do domu? - spytałam spokojnie.
- W sumie nie trzeba - spojrzał na mnie - I tak miałem wyjść na długi spacer - dodał.
Podziękowałam i pożegnałam się z mężczyzną, po czym udałam się do pojazdu mojego brata. Zasiadłam wygodnie na miejscu pasażera i zerknęłam na policyjne papiery, którymi aktualnie się zajmował. W sumie nic ciekawego.. jakieś ataki, kradzieże i włamania do mieszkań. Cicho westchnęłam czekając na bruneta. Widząc odjeżdżającą lawetę, spojrzałam na mojego hellcat'a, który wizualnie dziękował mi za dobrą jazdę i jednocześnie za to, że w porę zauważyłam wyciek oleju. Uśmiechnęłam się pod nosem i gdy Austin zasiadł za kierownicę bawarki, spojrzałam na niego.
- Załatwiłeś to? - spytałam opierając głowę o oparcie.
- Tak jak chciałaś - odpowiedział z zadziornym uśmiechem.
- Grzeczny braciszek - w żarcie poklepałam go po ramieniu.
21:01 | Późny wieczór
Gdy wybiła odpowiednia godzina wieczorna, siedziałam w swoim aucie i z bezpiecznej odległości obserwowałam obecną sytuację. Pod posiadłość White Devil podjechały dwa czarne busy kryminalnych oraz jeden oznakowany wóz policyjny. Z busów wyskoczyła gruba antyterrorystyczna i zaczęli dobijać się do domu.
- Proszę otworzyć. Mamy nakaz przeszukania - powiedział donośnym tonem kierujący akcją.Gdy wybiła odpowiednia godzina wieczorna, siedziałam w swoim aucie i z bezpiecznej odległości obserwowałam obecną sytuację. Pod posiadłość White Devil podjechały dwa czarne busy kryminalnych oraz jeden oznakowany wóz policyjny. Z busów wyskoczyła gruba antyterrorystyczna i zaczęli dobijać się do domu.
O dziwo drzwi otworzył sam Sharkey i wyglądał raczej na spokojnego. Gdy ten wpuścił ich do środka, chwyciłam za laptop, na którym miałam wgląd z trzech kamer obecnych tam policjantów.
- Coś się stało? - spytał Sharkey.
- Są pewne podejrzenia. W obecnej sytuacji masz obowiązek zachować milczenie - odpowiedział policjant.
Stało się tak, jak myślałam. W ich domu została znaleziona ta sama broń, którą widziałam podczas napadu w moim domu oraz tą, z której strzelano do nas w lesie. Prychnęłam pod nosem widząc, jak zakuwając Sharkey w kajdanki i prowadzą go do auta, zaś sam Levinn próbował coś zdziałać.
- Jego nie ruszajcie - powiedziałam przez radio do słuchawek kierującego, przez co to słyszał tylko on.
Gdy akcja dobiegła końca, odjechałam spokojnie z nieco zalesionego obszaru i zniknęłam z pola widzenia. Skierowałam się od razu na komendę, gdzie czekałam na samego Sharkey'a.
Stałam za lustrem weneckim wraz z innym policjantem, zaś po drugiej stronie siedział brunet z przesłuchującym. Wyglądał na nadzwyczaj spokojnego, co idealnie pasuje do wilczego.
- Znaleziono u Ciebie te bronie. Skąd te masz? - spytał.
- Nie wiem jak te bronie się u mnie znalazły. Posiadam własny, legalny skład broni. Na każdą z nich mam papiery.. Zaś te widzę pierwszy raz - wyjaśnił pewnie.
- Twoje odciski palców też się na nich znajdują.
- Powtarzam, że nie wiem co to są za bronie..
Jedna i ta sama gadka ciągnęła się prawie przez godzinę czasu. Mężczyzna nawet nie miał porządnego alibi, gdyż ponoć przebywał sam w domu i czasami wychodził się przejść. Kryminalni postanowili go dłużej przetrzymać i zamknęli go w celi dla nadnaturalnych. Ja zaś mogłam bez problemu wrócić do swojego domu.
7:24 | Poranek dnia następnego
Słysząc donośne pukanie do drzwi, zerwałam się z łóżka niczym porażona prądem. Ogarnęłam włosy spinając je grubą gumką, założyłam schludną, krótką podomkę, gdyż tak w bokserkach i luźnej koszulce nie wypada paradować, po czym sięgnęłam za broń krótką z szuflady. Zeszłam spokojnie po schodach i zerknęłam przez wizjer drzwi. Po drugiej stronie stał Levinn, który wyglądał na wkurzonego. Szybko odłożyłam broń do szuflady i otworzyłam drzwi mężczyźnie.- Coś się stało? - spytałam przecierając delikatnie swoją twarz.
- Mogę..? - zlustrował mnie wzrokiem na chwilę się zawieszając. Faceci. - Jest sprawa do obgadania.
- Jasne, wchodź - otworzyłam szerzej drzwi - Tylko uważaj na Marou, dopiero się obudził z drzemki - dodałam ostrzegawczo i zamknęłam drzwi na mężczyzną - Jakiejś kawy? W końcu jest poranek..
- Obojętnie.. - usiadł na kanapie.
- W takim razie mów, co się stało? - oparłam się obok automatu z kawą czekając na ciepłe napoje i zerknęłam na bruneta.
Levinn? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
1480 słów bez time skip
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz