Strony

sobota, 29 grudnia 2018

Od Anny CD Levinn'a

       Podczas rozmowy, dobrze szło mi ukrywanie całej prawdy, co nawet mi się spodobało. Robienie z niego durnia było jeszcze lepsze, zaś zgrywanie blondynki i kokietowanie z brunetem stało się łatwe. Widziałam w nim agresję i zmęczenie, co raczej źle ze sobą współpracuje. Gdyby dalej pociągnął swoją złość, mógłby skończyć z podciętym gardłem i podrapanym ciałem, oczywiście przez Marou. Widziałam w tym ptaku gotowość do zaatakowania, lecz ciemnowłosy w porę się opanował. Ale żeby mnie oskarżać o coś takiego? Skądże. W duchu śmiałam się z jego głupoty. Z czasem Levinn opuścił moją posiadłość, a ja triumfalnie dopiłam ciepłą kawę. Po raz kolejny udało się wszystko ukryć. Jako, że dzisiaj w stajni miałam wolne, chciałam zająć się sprawą naszego dzika. W dobrą godzinę przyszykowałam się do wyjścia, zjadłam coś na szybko i wyszłam z domku dokładnie go zamykając. Moim celem była komenda, gdzie przetrzymują wcześniej wspomnianą osobę, lecz wcześniej kupiłam dwie kawy w pobliskiej kawiarni. Gdy miałam już wysiąść z auta, usłyszałam znajomy głos mężczyzny.
- Co tutaj robisz? - spytał nachylając się lekko przy pojeździe.
- O to samo mogłabym spytać Ciebie - odparłam wysiadając z wozu - Przywiozłam kawę dla znajomego - dodałam wskazując na papierowe kubki - A Ty pewnie do Owena.. Wydawał się taki dobry - zaśmiałam się w duchu, lecz na twarzy było raczej współczucie.
Levinn trzasnął drzwiami Hellcat'a i spiorunował mnie spojrzeniem, jakby właśnie czekał na całą prawdę. Utrzymując wzrok z mężczyzną, kliknęłam guzik na pilocie aby zamknąć wóz.
- Jakiś problem Anno? - usłyszałam głoś znajomego policjanta, który spokojnym krokiem wyszedł z budynku.
- Wszystko mam pod kontrolą - odpowiedziałam spokojnie i minęłam bruneta, którego pożegnałam współczulnym spojrzeniem. Głupi dureń.
    Po raz kolejny siedziałam za lustrem weneckim i słuchałam kłamstw Sharkey'a, za które i tak pójdzie siedzieć. Gadał ciągle to samo, przez co zaczęłam się nudzić. Chwyciłam za krótki pistolet, który umiejscowiłam w mojej kaburze i spokojnym krokiem przeszłam do pokoju przesłuchań.
- Dalej będziesz wkręcał nam kit? - powiedziałam zakładając ręce na biodra.
- Pani policjant we własnej osobie - zaśmiał się oschle.
- Wiesz o tym, że te kłamstwa wprowadzą Cię do celi?
- Mówię wszystko co mi wiadomo..
- Żeby były policjant wpakował się w takie bagno - zaśmiałam się krótko.
Wyjęłam broń z kabury, przyłożyłam końcówkę spluwy do podbródka mężczyzny i chwytając go za koszulkę, pochyliłam krzesło do tyłu. Dobrze być likantropem. Poczułam wzrok policjanta na sobie, który nie zareagował i w sumie dobrze.
- Tak się zachowuje policjant? - wysyczał brunet - Nie umiesz nawet pohamować swojej złości, agresji. Nie umiesz się opanować i podejmujesz złe decyzję - dokończył w nerwach.
- A Ty nawet nie potrafisz wydusić z siebie całej prawdy. Skąd masz tą broń? Czemu Twoja grupa zaatakowała mnie w domu? I do jasnej cholery po co wciągnąłeś się w to całe bagno? - odparłam z irytującym spokojem.
- Wszystko już powiedziałem - odpowiedział przez zaciśnięte zęby.
- Wpakujcie go do celi - rzekłam krótko i pchnęłam bruneta na ziemie, przez co poleciał razem z krzesłem - Niech lepiej przemyśli to wszystko - dodałam widząc, jak zabierają go z pokoju.
Schowałam broń do kabury i poszłam do biura Austina, który akurat się tam znajdował. Przeanalizowałam z nim całą sytuację i nadal czegoś nam brakowało. Całe przemyślenia przerwał donośny huk oraz silnie zatrzęsienie się budynku. Mój wilczy instynkt kazał działać, co w sumie uczyniłam. Wyjęłam broń i skierowałam się do źródła uderzenia, a dochodził on z celi więziennych. Czyżby jego koledzy przyszli mu na ratunek? Zdecydowanie. Postrzeliłam jednego z nich, przez co padł pół przytomny na ziemię, zaś samego Owen'a wpakowali właśnie do auta. W biały dzień. Chcąc złapać sprawców, ruszyłam szybko do swojego auta.. którym i tak nic nie zdziałam, gdyż miało przebite opony.. jak wszystkie na parkingu. Głęboko westchnęłam i bezradnie wróciłam do budynku, a widząc jednego ze zbirów, podeszłam do niego i podniosłam za odzież. Przeniosłam go do pokoju lekarskiego, gdzie obecna tam kobieta zajęła się jego raną postrzałową.
- Kto normalny odbija swojego kolegę w biały dzień? - zaczęłam.
- Nic nie powiem. Mam prawo do zachowania milczenia - odparł szybko i pozwolił sobie pomóc.
- Ależ oczywiście. Za samo rozwalenie budynku pójdziesz siedzieć, a gdy powiesz więcej, Twoja kara będzie lekka - wyjaśniłam pokrótce.
Cóż, zrobiła tak jak powiedział, czyli nic więcej z siebie nie wydusił. Jako, że zniszczenie nie było duże, ekipie remontowej udało się naprawić szkody do wieczora, przez co cały dzień spędziłam na komendzie. Zaś mój brat w między czasie przywiózł Levinn'a na przesłuchanie.. oczywiście z nakazem aresztowania. Teraz tylko on będzie wiedział i lepiej, żeby wszystko wyśpiewał.
Samo siedzenie za lustrem weneckim było nudne, lecz mam nadzieję, że brunet zaśpiewa coś ciekawego. Jest już późno, a mi się chce spać.
- Powiedz wszystko, co wiesz o Owenie - powiedział policjant siedzący naprzeciwko Levinn'a, który grzecznie siedział z kajdankami na rękach, tak dla bezpieczeństwa.

Levinn? No zarycz no :v



768 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz