Strony

czwartek, 22 listopada 2018

Od Louise

Była dokładnie dwunasta. Stałam przed drzwiami zimowego poranka, a za mną stał samochód ojca, pełen worków z moimi rzeczami. Niepewnie nacisnęłam dzwonek do drzwi.
- Boziu, jacy moi współlokatorzy będą...? Mili, pomocni? Czy może wredni i złośliwi? Mam nadzieję, że to pierwsze... - pomyślałam.
Po chwili drzwi zostały otwarte. Ujrzałam w nich niebywale wysoką, szczupłą, długowłosą blondynkę, o ciemnobrązowych oczach. Wyglądała bardzo przyjaźnie...
- Cześć... - odezwałam się niepewnie. - Jestem Louise, nowa współlokatorka, iii... Chciałabym prosić kogoś o pomoc z wniesieniem bagaży. Bardzo dużo tego... - wskazałam ręką na auto taty. - Plus nie wiem który pokój jest mój...
- Spokojna głowa, jak trzeba to chętnie pomogę. - uśmiechnęła się szeroko, ukazując prześliczne, proste, bielsze od śniegu zęby.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo mi pomagasz. - zachichotałam, odwzajemniając uśmiech.
Dziewczyna założyła na siebie jakieś czyste buty, kurtkę, i wyszła aby mi pomóc. Od razu pokazała mi mój pokój, który jak się okazało znajdował się tuż obok jej pokoju, co nas obie ucieszyło. Coś czuję, że możemy nawiązać baaardzo dobre relacje... No, jak mowa o tym, co czuję, to jestem też stuprocentowo pewna, że jest likantropem jak ja.
Gdy wszystko było już w pokoju, jeszcze raz podziękowałam Lizzie (bo tak się nazywała, jak się dowiedziałam podczas noszenia moich bagaży), i zaczęłam się rozpakowywać.
Po rozpakowaniu się postanowiłam, że przejdę się po okolicy. Znam już Elmo od dawna, aczkolwiek fajnie by było sobie pospacerować...
***
Powoli przemierzałam park, lustrując wzrokiem wszystko dookoła. Jak na tę porę roku było nawet ciepło (aczkolwiek dla mnie i tak strasznie zimno), a słońce było już w połowie za horyzontem. I ten klimatyczny brak ludzi w parku, brak wiatru, śpiewy ptaków dookoła...
Wlepiałam wzrok w obraz zachodzącego słońca, idąc prosto przed siebie, ,,w kierunku słońca''. Uwielbiam takie widoki... I zawsze trochę mi smutno, kiedy wiem, że to jedne z ostatnich w danym roku, o ile nie ostatnie.
W pewnym momencie moją uwagę zwrócił odgłos biegu. Po chwili poczułam uderzenie, i padłam na na chodnik.
Zdezorientowana rozejrzałam się naokoło. Na przeciwko mnie, na ziemi, siedział sprawca stłuczki, masując rękę.
- Najmocniej przepraszam. - odezwał się.

Ktuś?... 8)
Ktuś chętny do odpisania na opek o stłuczce w pięknym zachodzie słońca w parku?... 8) *lenny*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz