Strony

piątek, 30 listopada 2018

Od Claudii - Halloween

Ostrożnie wyrównałam nożem krawędzie dyni.
- Gotowa! - klasnęłam w dłonie, po czym ustawiłam dynię obok drugiej dyni.
Wyglądały tak uroczo... Jedna ze słodką, wesołą buźką, jedna z nieco ,,straszniejszą'', ale wciąż uroczą. Podobały się nawet dla Lady i Reiny!
- No, to teraz tylko powiesić pomarańczowe lampki w kształcie dyni przy lustrze, na łóżku, i przy drzwiach, oraz ustalić z Jerry'm godzinę wyjścia. - uśmiechnęłam się do zwierzaków. - Wy też pomożecie.
Lady wesoło szczeknęła i zakręciła się wokół własnej osi, a Reina wydała z siebie radosne miauknięcie i wykonała powolne kółko za własnym ogonem. Całą trójką udałyśmy się do piwnicy.
Podczas gdy ja szukałam lampek na Holloween, zwierzaki zajęły się zabawą innymi rzeczami. Lady postanowiła włożyć sobie stroik świąteczny na szyję i udawać modelkę, a Reina zdecydowała się na turlanie czubka od choinki. Nie powiem, ciekawe zajęcia, ale mogłyby mi chociaż na swój sposób pomóc. Trudno...
Po jakimś czasie odnalazłam upragnione pomarańczowe lampki w kształcie dyni. Odłożyłam lampki na bok, aby zdjąć z szyi mojej suczki jej nowy ,,naszyjnik'', i wyjąć moją kotkę z worka na ozdoby choinkowe. Gdzie to nie wlezie...
Całą trójką poszłyśmy z powrotem do domu, gdzie zajęłyśmy się wieszaniem lampek na łózko, lustro w mojej sypialni, i lustro przy drzwiach wejściowych. Niby taka mała ozdóbka, a dodaje nieco klimatu...
Wzięłam z szafki telefon, odblokowałam go, i wyszukałam w kontaktach Jerry'ego. No, a dokładniej to wyszukałam nazwę Jerruś Frendełuś. Czasami zastanawiam się, ile piłam wymyślając tą nazwę... Mniejsza!
Kliknęłam słuchawkę, i przyłożyłam telefon do ucha. Po chwili Arancia odebrał.
- Jerry, idziesz dzisiaj na imprezę Halloweenową? Wiesz, do Elmo Club. - wypaliłam od razu. - Czy zmieniłeś plany?
- Idę, idę. A co? - odrzekł.
- Booo... Impreza zaczyna się o dwudziestej, no to... Przyjdziesz po mnie tak o dziewiętnastej?
- Spoko. Za co się przebierasz, tak w ogóle?
- Zobaczysz, ciekawisiu! - roześmiałam się, podobnie jak i Jerry.
- Dobra, ja już się rozłączę, muszę jeszcze trochę ozdobić przed domem. Pa!
- Pa! - po tych słowach rozłączyłam się.
***
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zgodnie z planem, dałam znak Lady, żeby pociągnęła sznurek przywiązany do klamki, i dla Reiny, aby popchnęła drzwi. Przed drzwiami stała gromadka dzieci.
- Cukierek albo psikus! - powiedziały chórem.
Lady trąciła pyszczkiem stojącą na progu miskę z małymi paczuszkami żelków, a Reina podsunęła ją łapą nieco bliżej drzwi. Zgrany zespół z nich...
- Weźcie sobie po paczuszce. - odezwałam się do gromadki dzieci.
Każde z dzieci wzięło sobie po jednej paczuszce, i schowało do swojej torebki na słodycze.
- Dziękujemy. - powiedziało ostatnie z dzieci, najmłodsze.
Po odejściu dzieci Lady znów pociągnęła za sznurek, tym razem aby zamknąć drzwi.
- Przybijcie piątki! - uśmiechnęłam się, pokazując zwierzakom dwie otwarte dłonie. Obydwie przybiły piątki.
Po całej akcji udałyśmy się do łazienki, aby zdjąć stroje ze zwierzaków, i abym mogła założyć swój strój. Ano, właśnie! Warto by było wspomnieć nieco o strojach zwierzaków, no nie?
A więc tak... Lady była przebrana za pszczółkę, co wyglądało naprawdę uroczo, zwłaszcza że psinka praktycznie nie ma ogonka. Reina natomiast, przebrana była za czarownicę, co do niej pasowało, gdyż po prostu była kotem.
A mój strój... To był banan, z napisem ,,Banana ooh na-na'', co było przeróbką refrenu Havany autorstwa Camili Cabello. W dodatku zamierzałam zrobić sobie do tego jakiś makijaż, bo w sumie czemu by nie.
***
- Trafiłeś dokładnie, kiedy miałam wychodzić. - uśmiechnęłam się do Jerry'ego, przekręcając klucz w dziurce.
- No widzisz. - odwzajemnił uśmiech. - Tak w ogóle o fajny strój banana.
- Hotdog też fajny. - zachichotałam, dokładnie mierząc wzrokiem jego strój od góry do dołu.
Pogrążyliśmy się w rozmowie, na której minęła nam całą droga do największego klubu w mieście. Gdy już tam dotarliśmy, i zostaliśmy wpuszczeni przez ochronę, obydwoje zaczęliśmy rozglądać się za znajomymi. Mnie udało się odnaleźć i zebrać w jednym miejscu Bellę z Jekiem, Andrewa, Riley z Gabrielem, oraz Genevieve z Brunem. Jerry natomiast odnalazł w tłumie i zebrał w jednym miejscu Lizzie, Kylie, Jimina, i Lucasa.
Wszyscy razem bawiliśmy się w najlepsze do rana. To była na sto procent jedna z największych, i najlepszych imprez roku... Biorąc pod uwagę skład, to nawet najlepsza, póki co!

Tak poza timeskipami, to wyszło 662 słówek ^^ :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz