Strony

czwartek, 1 listopada 2018

Od Belli CD Genevieve

Gdy tylko nieprzyjaciel znikł nam z zasięgu wzroku, podeszłam bliżej Gen nie wiedząc co mam powiedzieć. Może i nie pamiętam jak właściwie się poznałyśmy (i czy w ogóle się poznałyśmy), ale nie wygląda mi na seryjną morderczynię, więc szczerze wątpię w słowa tego zapchlonego wyrzutka.
- Nic ci nie jest? - upewniłam się przysiadając się obok rudej wadery. Niepewnie pokiwała głową, choć jej wzrok zdawał się mówić zupełnie coś innego. Postanowiłam nie pytać o nic, bo to pewnie tylko pogorszyłoby sprawę. W każdym razie nie teraz.
Wyszedłszy z dołu przez jakiś czas czekałyśmy na Maxine, która ku naszemu zaskoczeniu powróciła z całą ekipą ratunkową, między innymi Aronem, Clau i Riley, z czego ta ostatnia zaproponowała, że odwiezie nas do domu. Wsiadłszy do jej grata zwanego potocznie autem, usadowiłyśmy się wygodnie na tylnych siedzeniach. Większą część drogi spędziłyśmy w milczeniu, raz na jakiś czas odpowiadając na pytania Black, która jak zwykle miała dużo do powiedzenia. Mimo, iż Genevieve siedziała tuż obok mnie miałam wrażenie, że myślami jest gdzieś bardzo daleko stąd.
- Zaraz, widziałyście go? - odezwała się zdezorientowana Gen, oglądając się za przygarbionym facetem idącym wzdłuż trasy. Wyglądał dość... znajomo? - To nie Jasper?! - podniosła głos nie odrywając wzroku od oddalającej się sylwetki.
Nie myliła się. A ten co tam robi? I dlaczego na dwóch nogach?
- Jedź za nim - poprosiłam uważnie śledząc mężczyznę wzrokiem. Nie minęły nawet dwie minuty, a już zorientował się w sytuacji, rzucając się do ucieczki, w międzyczasie powracając nawet do wilczej postaci; jednak nie zamierzałyśmy tak łatwo mu odpuścić.

- Riley! Zwolnij to cholery! Wyprzedziłyśmy go! - wrzasnęłam widząc coraz bardziej oddalającego się mężczyznę.
- Co? Kiedy?! - zerknęła zdezorientowana na boczne lusterko i widząc go, momentalnie wbiła podeszwę w hamulec, po czym dała na wsteczny - Chyba nic się nie stanie jak go "przypadkowo" szturchniemy, prawda? - wyszczerzyła się coraz bardziej zwiększając prędkość. Wymieniłyśmy z Biersack spanikowane spojrzenia, nie wiedząc jak zareagować w zaistniałej sytuacji. W sumie to chyba jakaś nauczka mu się należy, ale żeby od razu tak rozjeżdżać?
Złego diabli nie wezmą, tak też było i w tym wypadku. Wilk w ostatniej chwili odskoczył w bok, lądując gdzieś wśród pobliskich krzewów, tym samym znikając nam z oczu. Kuzynka przeklęła tylko coś pod nosem, po czym upewniwszy się, że Jasper dał nogę zjechała z powrotem na szosę.
~•~●~•~
- Prowadzisz jak zwierzę! - rzuciłam, gdy dziewczyna ostro wyhamowała zjeżdżając na pobocze drogi, tuż pod domem Genevieve, przy czym mocno zarzuciło nas do przodu. Jeszcze jedna taka jazda, a nabawię się choroby lokomocyjnej... albo w gorszym wypadku zejdę na zawał. Nie wykluczam żadnej z opcji.
- Nie narzekaj, zresztą, to nie mnie wyrosły pazurki - parsknęła ironicznym śmiechem, zerkając kątem oka na szpony moje i Gen, które nieopatrznie wbiłyśmy głęboko w tapicerkę.
- Jędza - bąknęłam pod nosem, jednak na tyle głośno, by kuzynka to usłyszała. Kiedyś się na niej odegram. Kiedyś.
Gdy tylko wysiadłyśmy z samochodu, poczułam wibrujący w kieszeni spodni telefon. Oczywiście, był to nie kto inny a Jake. No tak, powinnam była się domyślić, iż Max, Claudia i Aron zdążyli już poinformować o tym zajściu całą watahę. Kliknąwszy zieloną słuchawkę odebrałam połączenie, starając się brzmieć jak najbardziej optymistycznie, ale nim zdążyłam powiedzieć coś więcej niż standardowe cześć, mój chłopak zalał mnie ogromem pytań z lekkim (no dobra, nie takim znowu lekkim) poirytowaniem w głosie, czego rzecz jasna nie mogłam mieć mu za złe.
Tak na dobrą sprawę wcale nie musiał po mnie przyjeżdżać, w końcu Riley mieszka niedaleko i pewnie podwiozłaby mnie pod sam dom, choć po dzisiejszych perypetiach w aucie wolałabym już więcej nie korzystać z jej pomocy; ale nie chciałam zostawiać Gen samej, przynajmniej do powrotu Bruna.
- Wejdziemy do środka? Chłodno się zrobiło. - zasugerowała panna Biersack, spoglądając na zachmurzone niebo. Nie trudno było przewidzieć, że lada moment może lunąć, więc szybkim krokiem udałyśmy się w stronę wejścia.

Genevieve? ^-^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz