Beznamiętnym wzrokiem wpatrywałem się to w drzwi, za którymi przed chwilą zniknął chłopak, to na staruszkę patrzącą na mnie z wyraźną złością i czymś w rodzaju współczucia. Chyba nie słyszała tego co mu proponowałem bądź po prostu się nie domyśliła. Chyba... Nie ten to inny. Poza tym ten dzieciak i tak miał u mnie dług, który bądź co bądź miałem zamiar wykorzystać jak nie w ten, to w inny sposób. Stracił dobry sposób zarobku. Chyba nie uświadomił sobie jak dużo chciałem mu zapłacić za praktycznie nic. No cóż. Trudno. Niechlujnie rzuciłem na stół kilka banknotów i opuściłem kawiarnie. Do zobaczenia nigdy "babciu Lauro", robi pani całkiem znośną tą kawę, ale śmierdzi tu szczęśliwymi, zakochanymi ludźmi. Przykro mi.
***
Cóż może robić student w spokojne poniedziałkowe popołudnie? Relaksować się brakiem wykładów oczywiście. Spokojnie siedziałem na tarasie przeglądając notatki i wypalając jednego papierosa za drugim. Jak kiedyś wykituję to będę chociaż wiedział przez co. Miejmy tylko nadzieję, że to kiedyś przyjdzie szybko, bo znudziły mi się już "uroki życia". Relaks podczas myślenia o śmierci... To idiotyczne. Nagle usłyszałem wesołą melodyjkę, sygnalizującą przychodzące połączenie. Kogo niesie w czasie mojej sjesty? Jimin? Nie pamiętam żebyśmy wymieniali się numerami telefonów. Czyżbym już chorował na sklerozę? Swoją drogą w jakim celu mógł dzwonić? Wytknąć mi jeszcze raz jakim chorym zboczeńcem jestem? Niechętnie nacisnąłem zielona słuchawkę.
- Tak? - mruknąłem, przystawiając telefon do ucha.
- Zmieniłem zdanie. - bąknął Jimin. Co? Jak to? Jeszcze niedawno nie chciał mnie znać...
- A cóż to sie stało, że jednak chcesz pobawić się w dziwkę? - powiedziałem głosem pełnym pogardy i złośliwości.
- Nie w dziwkę, a w płatnego kochanka. Oferta jeszcze aktualna?
- Ależ oczywiście. - wymamrotałem pod nosem. - Wolisz ustalać warunki telefonicznie czy na żywo?
- Po co się męczyć? Gadaj, jak to ma wyglądać, a ja udam, że będę tego przestrzegał. - rzucił Arancia.
- Pomińmy gadkę o szacunku i tym, że masz być posłuszny swojemu szefowi. - zacząłem pełnym powagi tonem.
- Zachowujesz się, jakbyś mówił o normalnej pracy, a nie o pieprzeniu za pieniądze. - zaśmiał się chłopak. Nie ma co, żart na poziomie.
- Nie narzekaj. - burknąłem stukając palcami o ogrodowy stolik. - Od dziś masz być na każde zawołanie. Zdjęcia mile widziane. Mam wspominać o moich fetyszach czy wolisz sobie tego oszczędzić?
- Oszczędź. Moje fetysze też wchodzą w grę? - spytał z nadzieją.
- Zastanowię się. Pewny jest fakt, że jesteś na dole i to nie podlega żadnej dyskusji.
- Jeszcze zmienisz zdanie. - oznajmił, lecz ja puściłem to mimo uszu.
- Masz jeszcze jakieś pytania?
- Raczej nie. - odparł Azjata.
- Za dwadzieścia minut masz być u mnie i radzę się nie spóźnić. - zakomunikowałem wciskając czerwoną słuchawkę i z chytrym uśmiechem odkładając telefon. To się chłopiec zdziwi. Nieco ospale opuściłem ukochany fotel i ruszyłem do domu, w celu przygotowania siebie i domu na wizytę kochanka.
19 minut później
Godzina 17:04. Minuta dzieliła mnie od spotkania z Jiminem. A co jeśli nie przyjdzie? Oczywiście, że przyjdzie... Prawda? Przecież nie protestował. Nie miał szans. Na pewno przyjdzie! Miejmy nadzieję. Niecierpliwie spoglądałem na zegarek. Trzydzieści sekund. Spóźni się. Andy! Nie wariuj. Usiadłem na barowym stołku, stojącym przed wyspą kuchenną i wpatrując się w blat odliczałem sekundy, nerwowo stukając przy tym palcami. Po około minucie drzwi domu wreszcie się otworzyły, wpuszczając zdyszanego Jimina.
- Ty idioto! - wysapał opierając dłonie na kolanach.
- Spóźniłeś się o trzydzieści dwie sekundy. - przewróciłem oczami, puszczając mimo uszu słowa czerwonowłosego. - Jako iż mam dzisiaj dzień dobroci dla zwierząt to nie spotka cię kara. - dodałem wkładając ręce do kieszeni. Niech się chłopak ucieszy. W końcu to jego pierwszy dzień.
- A próbowałeś kiedyś dotrzeć na drugi koniec miasta w dwadzieścia minut?! - wykrzyczał opierając się plecami o framugę.
- Zdążyłbyś gdybyś się postarał. - bąknąłem kierując się do kuchni. Chłopak ruszył tuż za mną.
- Whiskey? - spytałem chwytając butelkę i wlewając bursztynowy płyn do jednej z dwóch szklaneczek. Na rozluźnienie. Co prawda ja nie potrzebowałem procentów, ale Arancia wyglądał na strasznie spiętego. Jimin skinął głową, moszcząc się na sofie. Ahh jaka szkoda, że nie był tak pewny siebie jak wtedy, gdy wylewał mi naleśniki na spodnie. Czyżby mój atak ochłodził jego zapał?
- Zachowujesz się jakbyś przyszedł na ścięcie, a nie do pracy. Więcej entuzjazmu, mój drogi. - mruknąłem grobowym głosem, siląc się na złośliwy uśmieszek, przez co zabrzmiało to strasznie ironicznie.
- Wiem, że dla ciebie to nic nowego, ale uszanuj fakt, że jestem początkującą dziwką. - nie wiedzieć czemu zabrzmiało to strasznie żałośnie. Co mam zrobić, żeby nie był taki zdenerwowany?
- Potraktuj mnie jak przypadkowego typa z kluby, który zaciągnął cię do łóżka. - wzruszyłem ramionami podając mu trunek. Jimin parsknął pobłażliwie.
- Wybacz, ale nie mam w zwyczaju pieprzyć się z nieznajomymi z klubu.
- Powinieneś spróbować. Nie wiesz co tracisz. - odparłem opierając się o blat wyspy kuchennej. Chłopak podniósł literatkę do ust, po czym krzywiąc się niemiłosiernie opróżnił jej zawartość.
- Kolejne gorzkie cholerstwo! Czy ty nie pijesz nic normalnego? - sapnął Azjata.
- Lepsze to, niż twoje słodkie mleko z kawą, dzieciaku. - zripostowałem.
- Zapomniałem, że takie stare zgredy piją tylko gorzkie kurestwa. - bąknął, kierując się w stronę zlewu, aby odłożyć szklankę. Stare zgredy, tak? Zerwałem się z miejsca i ruszyłem do chłopaka. Z wrogim wyrazem twarzy przyszpiliłem go do kuchennych szafek. Przedstawienie czas zacząć. Przestraszony chłopak oparł się o szafkę, jednocześnie bardzo ciężko oddychając.
- I co teraz? - wyszeptałem w jego usta. Czerwonowłosy przełknął nerwowo ślinę. Wyglądał cholernie pociągająco. Niepewny, a jednocześnie zadziorny. Mieszanka wybuchowa. Dłonią chwyciłem podbródek chłopaka, kciukiem przejeżdżając po dolnej wardze, jednocześnie przysuwając się bliżej niego. Lekko musnąłem jego usta swoimi, nie zamykając przy tym oczu nawet na chwilę. Chciałem widzieć jego reakcję. Móc dostrzec jak chłopak powoli zaczyna prosić o więcej, oddając swoje ciało pod moją opiekę. Z początku starałem się być delikatny, lecz już po chwili zaczęło mnie to nudzić, więc wdarłem się głębiej dołączając język. Chłopak z początku zdawał się być zszokowanym, jednakże po kilkunastu sekundach zaczął oddawać pocałunek, dłońmi błądząc po moim torsie. Nasz biedny przestraszony Koreańczyk zaczyna się rozkręcać. To mi się podoba.
Jimin?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz