Strony

sobota, 1 września 2018

Od Riley - Wielkie Polowanie/Dzień 5

A więc to już ostatni dzień. Ostatni dzień, w którym mogę bez większych obaw maszerować przez terytorium wrogów nawet w obecności Ravena. W zasadzie to relacje we wszystkich watahach uległy całkiem sporym zmianom. Może kiedyś nawet zaprosiłabym Shanti do siebie... Hm, znając przywódców Yenvan raczej nie byliby tym zachwyceni, ale przecież wcale nie muszą o wszystkim wiedzieć, nieprawdaż?
Żadnego intruza jak na razie nie spotkaliśmy, więc albo sobie odpuścili (co jest niestety mało prawdopodobne) albo wysłali tylko kogoś na przeszpiegi. Tak czy inaczej, wszyscy będą mieli teraz oczy szeroko otwarte.
Powoli podniosłam się z trawy rozglądając się dookoła, jednak ku memu zaskoczeniu Gabriela wcale nie było obok. Claudii, Belli i Jerry'ego również. Dziwne. Gdzie oni się podziewają? Budząc się każdego ranka, to właśnie któreś z nich widywałam jako pierwsze. Nie wiedząc co ze sobą zrobić potruchtałam do brzegu, by zaspokoić pragnienie. Nieoczekiwanie dobiegł do mnie bardzo cichy odgłos łamanych gałęzi. Nim jednak zdążyłam podnieść pysk, dostrzegłam delikatny zarys znajomej sylwetki w falującej tafli wody. Podszedłszy bliżej drzewa jakby nigdy nic puknęłam je bokiem tak mocno jak tylko było to możliwe, a że jego pień nie należał do najgrubszych, zatrzęsło się tylko, a wraz z opadającymi liśćmi zleciała także moja kochana kuzynka która... zamiast spaść na glebę wylądowała bezpośrednio na mnie.
- Ej! Co ty robisz? - oburzyła się Clau przygniatając mnie przednimi łapami do ziemi.
- Mogłabym ci zadać to samo pytanie - odplułam trawę, która chwilę temu znalazła się w moim pysku - Obserwujesz mnie?
- Ee... skąd ten pomysł?
- Bo nie często widuję cię na drzewie? Przyznaj się, kogo szpiegujesz?
- Rozglądałam się tylko za tymi... no wiesz - odwróciła wzrok dla niepoznaki, podczas gdy na jej pysku wciąż malowało się lekkie zakłopotanie. Intruzi, no tak. A Claudia od rana już na posterunku. Czy naprawdę tylko ja się tak obijam?
- To... - przygryzłam wargę spoglądając na sąsiedni brzeg - ... zauważyłaś coś niepokojącego?
- Jak na razie nie - westchnęła podszedłszy bliżej wody, delikatnie odsuwając łapą pałki wodne - Ale czuję, że gdzieś się tutaj kręcą.
Naszą rozmowę nieoczekiwanie przerwał znajomy głos. Odwróciwszy się ujrzałyśmy oczywiście Bellę.
- Narada już się zaczęła, pośpieszcie się - oznajmiła naprędce.
Zaraz po ustaleniu planu działania, każda grupa łowiecka udała się w wyznaczone miejsce. Tym razem przypadło mi polowanie z Sarą, Ismeną, Kavanarą i Kaiko, z którymi to skierowaliśmy się na południowy wschód, a konkretniej nad Jezioro Mony. Mimo iż bardzo starałam się skupić na tropieniu zwierzyny, w mej głowie wciąż panował zupełny mętlik. Zastanawiało mnie kim są nasi wrogowie i czego właściwie tutaj szukają? Czy ich obecność może mieć jakiś związek z Ravenem? Może mają jakieś porachunki, do których sam Alfa nie odważył się mi przyznać. Jedno było pewne - Raven boi się bezpośredniej konfrontacji, a co za tym idzie, muszą być bardzo potężnym stadem.

~•~Wieczorem~•~

Ku ogólnemu zaskoczeniu, jak i ogromnej radości, kiedy już traciliśmy nadzieję na znalezienie jakiejkolwiek zwierzyny, ni z tego ni z owego natknęliśmy się na kilka młodych saren, z czego udało nam się upolować aż dwa kozły, którymi najedliśmy się do syta. Jak się później okazało, nie tylko nam dopisało dziś szczęście, bowiem żadna grupa nie powróciła nad rzekę z pustymi rękami (albo raczej pyskami, biorąc pod uwagę fakt, iż pozostałości swych zdobyczy wszyscy przytaszczyli w zębach).
Cóż, z czystym sumieniem stwierdzam, że chyba myliłam się co do poniektórych. Wbrew pozorom, zarówno wśród Hostis, jak i Yenvan jest kilka osób, z którymi naprawdę można się dogadać. Może kiedyś, gdy przywódcy wrogich watah w końcu zmądrzeją uda nam się nawet zawrzeć sojusz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz