Na szczęście chłopak na którego wpadłam nie wyglądał na złego, prędzej trochę zmieszanego zaistniałą sytuacją. Och, dzięki Ci Boże!
Z racji tego, że większość klientów została już obsłużona, a za niespełna dwadzieścia minut na moje miejsce miała zjawić się Emily, po szybkim uzgodnieniu wszystkiego z Wendy mogłam spokojnie zerwać się wcześniej z pracy. W zasadzie nie śpieszyło mi się do domu ani nawet do sklepu, o który swoją drogą też wypadałoby chyba dzisiaj zahaczyć; ponieważ jedynym o czym teraz myślałam, to jeszcze raz oficjalnie przeprosić klienta za ten cały wypadek z kawą. Nie żeby dręczyły mnie jakieś wyrzuty sumienia czy coś (no dobra, może trochę), zwyczajnie odczuwałam taką potrzebę i tyle. Ku memu zaskoczeniu, jak i ogromnej uldze, ledwie przekroczywszy próg drzwi kawiarni już dostrzegłam jego oddalającą się sylwetkę. Szedł zaledwie parę metrów dalej, tak więc nie tracąc okazji podbiegłam do mężczyzny. Najwyraźniej trochę zdziwił go mój widok, bo w pierwszej chwili spojrzał na mnie tak, jakbym znów miała coś na niego wylać (a może mi się wydawało? Okey, mniejsza z tym).
- Już myślałam, że pana nie dogonię. Jeszcze raz bardzo przepraszam panie... - dopiero wypowiadając ostatnie słowo zdałam sobie sprawę z tego, iż nawet nie znam imienia rozmówcy. Mogłam ułożyć to zdanie inaczej, eh. No trudno. I tak już dzisiaj wyszłam na idiotkę, nie zaszkodzi się jeszcze bardziej pogrążyć, czyż nie?
- Leandre. Leandre Ionesco - sprostował z sympatycznym uśmiechem. W każdym razie na tyle sympatycznym, by nieco mnie uspokoić.
- Riley Black - uścisnęłam ciepło jego dłoń - Oczywiście zapłacę za pranie. - dodałam poprawiając spadający z ramienia pasek od torebki, po czym wysunęłam pytanie - Wybacz, że o to pytam, ale chyba jesteś nowy w mieście, prawda? - ach, ta okropna, nieposkromiona ciekawość. Będzie trzeba nad nią popracować, kiedyś...
- Właściwie to mieszkam tu od pewnego czasu... - odparł odrobinę niepewnym tonem, najpewniej zastanawiając się jak odpowiedzieć na to pytanie, bądź dlaczego obca osoba w ogóle mu je zadaje.
- Hah, przepraszam. Nie chciałam wyjść na wścibską! - sama nie wiem czemu, ale mimowolnie zaczęłam się śmiać, co bynajmniej udzieliło się nowemu znajomemu, bo po niedługiej chwili na jego twarzy również wykwitł rozbawiony uśmiech, któremu towarzyszył cichy chichot.
- Leandre, jeśli chcesz mogę cię gdzieś podwieźć. Może przynajmniej w taki sposób będę mogła się zrewanżować za to po południu - zaproponowałam włożywszy dłoń do kieszeni w celu odkopania kluczyków do auta ze sterty rozmaitych pierdół, ale nim zdążyłam się do nich dobrać, chłopak powiedział:
- Nie, dziękuję. Przejdę się, ale to miło z twojej strony, może innym razem. Do zobaczenia! - rzekł puszczając mi oczko, po czym oddalił się spokojnym krokiem w tylko sobie znanym kierunku.
Westchnąwszy cicho wygrzebałam w końcu te nieszczęsne kluczyki i wsiadłszy do zielonego fiata odpaliłam silnik.
Leandre? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz