Strony

sobota, 8 września 2018

Od Riley CD Gabriela

Przeprowadzka do Elmo chyba nie była najlepszą decyzją w moim życiu. Eh, a któreż decyzje podjęte w ciągu ostatnich dni w ogóle były dobre? Pomyślmy. Fatalne rozbicie związku, kupno sypiącego się domu, niezbyt dobrze płatna praca, za chwilę będę mieć też komornika na głowie... Dalej chyba nie ma potrzeby wymieniać.
Nieoczekiwanie w pomieszczeniu rozległ się odgłos pukania, skutecznie wytrącając mnie z litanii rozmyślań. Kogo niesie o tej porze? Niechętnie podniósłszy wzrok przez moment siedziałam nieruchomo na kanapie, zastanawiając się czy w ogóle powinnam wstawać. Na myśl, iż mogłabym zastać tam Gabriela miałam ochotę od razu założyć słuchawki i puścić muzykę na full'a, byleby nie musieć słuchać jego głupich tłumaczeń (o ile w ogóle zdążył już jakieś wymyślić). Jeśli to faktycznie on to niech lepiej spieprza stąd jak najdalej, a jeśli ktoś inny... niech też spieprza, bo nie mam czasu ani siły na pogaduszki. Jedynym czego teraz pragnęłam to zakneblować się w domu na cztery spusty i nie wychodzić stąd przez najbliższy miesiąc.
Mimo braku reakcji z mojej strony, gość wciąż uporczywie dobijał się do drzwi. Dobra, poczekamy jeszcze chwilę, może odpuści. Dwie sekundy, trzy, cztery... dwadzieścia... No litości! Ile można tak walić? Chcąc nie chcąc, byłam zmuszona w końcu zwlec cztery litery z wygodnego siedzenia. Powoli i ostrożnie niczym ninja z tandetnych filmów akcji zbliżyłam się do drzwi. Nieznajomy jak tłukł, tak tłuc nadal nie przestawał. O bogowie, co za upór. Ku memu zaskoczeniu, przekręciwszy kluczyk w zamku u progu domu ujrzałam... Claudię. Uff, co za ulga.
- Cześć Riley, Wendy mówiła, że zwolniłaś się dziś z pracy... - zaczęła tłumaczyć naprędce dziewczyna - ... martwi się i poprosiła mnie żebym sprawdziła czy żyjesz - dokończyła patrząc na mnie tak, jakbym za chwilę miała wyparować.
- A wyglądam na martwą? - burknęłam niezbyt uprzejmie, zapraszając ją sztywnym gestem ręki do środka. Po chwili złapałam się na swoim chamstwie i złości, którą właśnie wyładowałam na mojej biednej, niczego nieświadomej kuzynce - Nic mi nie jest, po prostu gorzej się poczułam. Miło że przyszłaś. - powiedziałam już nieco mniej oschłym tonem, siląc się na delikatny uśmiech, który pewnie i tak nie wyglądał zbyt wiarygodnie, ale cóż poradzić...
- I? - ciemnooka skrzyżowała ręce na piersiach, w oczekiwaniu na dopełnienie odpowiedzi. Okey, znając Wendy pewnie zdążyła już jej wszystko wypaplać, więc po co w ogóle o to pyta?
- I odpuszczam sobie z facetami. - mruknęłam spoglądając na Clau wzrokiem mówiącym "A teraz bądź tak miła i łaskawie przestań zadawać głupie pytania". Chyba skapowała o co chodzi, bo przez najbliższe paręnaście minut nie odezwała się słowem. Niestety, tylko przez paręnaście minut.
- Powinnaś gdzieś wyjść, rozerwać się i choć na chwilę zapomnieć o tym palancie. Idziemy dziś z Jerry'm i znajomymi do klubu. Może się podłączysz? - poradziła dziewczyna i podszedłszy do parapetu, najpewniej by uchylić okno; spojrzała na kolorowe doniczki z kwiatkami - Jakieś robactwo zeżarło ci rośliny... - dodała podnosząc liście dużej, fioletowej orchidei, jeszcze niedawno będącej najpiękniejszą w mojej kolekcji. Teraz wyglądała ciut gorzej.
- To Ruby, często dobiera się do storczyków - bąknęłam nie odrywając spojrzenia od sufitu, który z niewiadomych przyczyn zdawał się być w obecnej chwili najlepszym punktem do zaczepienia wzroku - A jeżeli chodzi o rozrywki to miałam ich aż za nadto, więc nie obraź się, ale idźcie na imprezę beze mnie.
Westchnąwszy cicho brunetka dosiadła się obok, kładąc dłoń na mym ramieniu - Ril, wiem, że ci ciężko, ale... Gabriel chyba naprawdę nie jest tego wart. Musisz się z tym pogodzić.
- Może... - ponownie spuściłam wzrok na podłogę, starając się powstrzymać napływające do oczu łzy. Dziewczyno, ogarnij się! Niech mnie ktoś trzepnie, zdzieli, nie wiem cokolwiek, bylebym nie zaczęła znowu ryczeć! - Po prostu za nim tęsknię, to wszystko - "mimo że zachował się jak ostatni idiota, bez jakichkolwiek uczuć" dorzuciłam w myślach. Kurde. Jak można jednocześnie żywić do kogoś uczucie i odrazę? To nie jest normalne. Eh, a czy nasz związek w ogóle był normalny? Chyba nie, ale szczerze powiedziawszy nie miało to dla mnie większego znaczenia bo... Kochałam go, a może i nadal kocham?
Z racji tego, iż Clau, mimo mego ogromnego sprzeciwu; nie zamierzała zostawić mnie samej w domu (przynajmniej do wieczora) po dłuższych rozmyślaniach nad tym jak mogłybyśmy zmarnować dzisiejszy dzień, sympatyczny horror z Lin Shaye w roli głównej wydawał nam się najbardziej optymalny.
Odpaliwszy laptopa szybko wstukałam tytuł w wyszukiwarce CDA, po czym podłączyłam pendriv'a aby pobrać film.
- Mamy około dwudziestu minut zanim się ściągnie. Zrobię nam w tym czasie herbatę, jaką chcesz? - zapytałam zmierzając spokojnym krokiem w stronę kuchni.
- Może być owocowa - padło w odpowiedzi.
Skinęłam głową i wrzuciwszy do kubków saszetki, zalałam je wrzątkiem, po czym nakryłam talerzykiem. Mmmm, uwielbiam ten zapach. Dokładnie taką herbatkę zawsze popijałam u cioci Anarii. Ach, takie owocowe aromaty pozostają w pamięci...
- Jeżeli pozwolisz, sprawdzę w tym czasie pocztę - zakomunikowała Camzie i nie czekając na odpowiedź już zaczęła grzebać w nowej karcie - Ee, czekaj, nie wylogowałaś się i masz jakąś nową wiadomość - mruknęła po chwili - Przeczytaj spokojnie, a ja przyniosę jakieś przekąski do filmu.
Zgodnie z jej poleceniem powróciłam do pomieszczenia. Rozsiadłszy się wygodnie na krześle szybko otworzyłam wiadomość, podczas gdy kuzynka zajęła się przeszukiwaniem kuchennych szafek. Niedługo potem powróciła z paczką paprykowych chipsów i dosiadła się obok mnie.


Od: lucyflore9999@gmail.com
Tytuł wiadomości: Hej Riley!
Z tej strony Lucy, pamietasz mnie jeszcze? Mialam male problemy i musialam zmienic adres mailowy. Chcialam zapytac czy udało ci się kupić ten wymarzony dom w Elmo, a jesli tak to czy moglybysmy sie zobaczyc, bo przyjezdzam na dwa tygodnie do mojej cioci. Mam nadzieje, ze cie ta wiadomosc nie przestraszyla i uda nam sie spotkac.
Calusy Jane ;)

Przez moment siedziałam nieruchomo, skanując przejętym wzrokiem treść wiadomości.
- Lucy przyjeżdża do Elmo! - oświadczyłam entuzjastycznie o mały włos nie wylewając wrzątku na Clau, która w jednej chwili dosłownie odjechała z krzesłem aż do ściany. Widząc to tylko odstawiłam gorący napój z powrotem na stół, posyłając dziewczynie odrobinę zakłopotany uśmiech. Z jej miny wyczytałam, że nie ma zielonego pojęcia o kim mowa - To moja przyjaciółka, poznałyśmy się w akademiku jakieś dwa, no, może trzy lata temu... - wytłumaczyłam naprędce. Na samą myśl o spotkaniu z Lucy w głowie mi aż kipiało od rozmaitych wspomnień. Wywinęłyśmy razem tyle numerów... Swoją drogą trochę szkoda, że byłam zmuszona opuścić akademik. Gdyby nie fakt, iż nie było komu mnie utrzymywać i zwyczajnie sama musiałam o siebie zadbać po zaginięciu rodziców, pewnie zostałabym tam znacznie dłużej.
- Yhm... - brunetka pokiwała głową zerkając podejrzliwie na wyświetlacz. Westchnęłam ciężko w oczekiwaniu na jej reakcję.
- No co?
- Pewna jesteś, że to na sto procent Lucy? - mruknęła z wciąż niepewną miną.
- A co to za głupie pytanie? Jasne, że ona!
- To czemu nie wysłała tej wiadomości ze swojego konta, tylko z jakiegoś nowego maila?
- Przecież napisała, że zmieniła adres - wymamrotałam z lekką irytacją w głosie - O co ci chodzi? Przyjaźnię się z Lucy od dawna i potrafię rozpoznać z kim mam do czynienia, zresztą, tylko ona zwracała się do mnie drugim imieniem, więc nie masz się czego obawiać. Lucy nie jest psychopatką i jeżeli uważasz że...
- Okey, okey, rozumiem! - przerwała mi kuzynka, spoglądając na mnie z małym zmieszaniem.
- A więc... Chcesz ją poznać? - zaproponowałam z nadzieją, jednak ku memu zaskoczeniu, przyjaciółka pokręciła przecząco głową.
- Nie, może innym razem. Nie chciałabym wam przeszkadzać, a poza tym mam już pewne plany na weekend.
- Niech zgadnę, z Jerrym? - wraz z zadanym pytaniem na mą twarz wkradł się chytry uśmieszek. Dziewczyna zerknęła na mnie z wyraźnym onieśmieleniem.
- No, taak... A co?
- Nic, nic, tak tylko pytam - odwróciłam wzrok dla niepoznaki, po czym szybko zmieniłam temat - To co? Oglądamy ten film?

~•~Time skip~•~

Od: black14@gmail.com
Tytuł wiadomości: Re: Hej Riley!
Cześć Lucy, cieszę się, że się odezwałaś. Masz może czas w ten piątek? :)


Od: lucyflore9999@gmail.com
Tytuł wiadomości: Super ze odpisalas
Oczywiscie ze mam! Co powiesz na spotkanie koło klubu Crazy Night ok osiemnastej?


Od: black14@gmail.com
Tytuł wiadomości: Re: Super ze odpisalas
Jasne, akurat o 17:40 kończę pracę, więc będzie idealnie :)


~•~Time skip again~•~

Niepewnie zapukałam do drzwi sąsiadujących z pomieszczeniem dla pracowników i po otrzymanym zezwolenia, wkroczyłam do pokoju, gdzie siedziała sobie spokojnie moja szefowa, która najwyraźniej była teraz bardzo zajęta lub starała się na takową wyglądać, bo nawet nie raczyła podnieść na mnie wzroku, przez cały czas tylko grzebiąc w stertach papierów. Jezu, co za śmietnik... Gdybym ja siedziała na co dzień w takim bałaganie pewnie też bym na wszystkich tak psioczyła. Ale w sumie, nie moja sprawa.
- Będziesz tak stać, czy mam się sama domyślić o co chodzi? - burknęła w pewnej chwili kobieta, patrząc na mnie jak na idiotkę. Oho, zaczyna się robić ciekawie.
- Chciałabym tylko poinformować o tym, że prawdopodobnie wyjdę dziś trochę wcześniej... - oświadczyłam ściszonym głosem.
- Tak? - pracodawczyni zmierzyła mnie wzrokiem - A dlaczego nic mi o tym nie wiadomo?
- Właśnie się pani dowiaduje. - sprostowałam wciskając jej do ręki zmiętą do granic możliwości karteczkę, na której to został szczegółowo rozpisany grafik - Dwa razy zastępowałam Wendy, gdy była na chorobowym, więc przysługują mi dwa wolne weekendy - dorzuciłam z nieśmiałym uśmiechem.
- Dobrze, niech będzie - machnęła ręką odłożywszy świstek na biurko - Coś jeszcze?
- Nie, nie, to już wszystko. Dziękuję. - wychodząc z komnaty potępionych zaserwowałam jej szeroki, sztuczny niczym u sklepowego manekina uśmiech i poleciałam cała w skowronkach z powrotem za ladę, gdzie czekali już kolejni klienci.

~•~Wieczorem~•~

Od: black14@gmail.com
Tytuł wiadomości: bez tytułu
Hej, gdzie jesteś?


Od: lucyflore9999@gmail.com
Tytuł wiadomości: bez tytułu
Rainstrite. Wedlug lokalizacji powinno byc tu jakies przejscie ale trafilam na kolejna slepa uliczke :(


Popatrzyłam na wyświetlacz telefonu podejrzliwie. Rainstrite. Kurde. O ile mi wiadomo to niezbyt przyjazna okolica. Eh, że też Lucy musiała się znaleźć akurat w tym miejscu. Oczywistym wydawało się podjechać tam po nią, więc szybko wysłałam wiadomość:

Od: black14@gmail.com
Tytuł wiadomości: bez tytułu
Nigdzie się nie ruszaj, jadę po ciebie

Odpaliłam ponownie silnik, na co autko tylko charknęło coś rozgoryczone i ruszyło z głośnym piskiem opon, rozchlapując okoliczne kałuże. Niecałe dziesięć minut później byłam już praktycznie na miejscu. Stare, zniszczone mury, popękane szyby w oknach i wszechobecna grobowa cisza. Tak, to zdecydowanie alejka Rainstrite. Dziwi mnie, że ktoś w ogóle tutaj jeszcze mieszka.
Przemierzywszy pokrytą błotem, wąziutką uliczkę dotarłam do jakiegoś równie obskurnego zaułku, nim jednak udało mi się namierzyć przyjaciółkę, ni z tego ni z owego wśród świateł latarni wyrósł jakiś mężczyzna. Co dziwniejsze sylwetka odziana w długi, skórzany, czarny płaszcz zdawała się być niepokojąco znajoma.
- B... Braian...? - zastygłam w bezruchu nieświadomie zaciskając dłonie na pasku od torebki. Stał tu, tuż obok. Nagle wszystko wróciło. Każda chwila, radość, śmiech, samotność, łzy... - Jak... jak mnie znalazłeś? - wyjąkałam ocknąwszy się dopiero po dłuższej chwili milczenia.
W odpowiedzi na me pytanie chłopak wyszczerzył się szeroko, zmierzając nieprędkim krokiem w moim kierunku. Był coraz bliżej. Ostrożnie wykonałam krok do tyłu, potem drugi, trzeci, czwarty... Aż nieopatrznie znalazłam się pod kamienną ścianą. No brawo.
- Szukałem cię całymi miesiącami, słońce - odwróciłam wzrok, gdy przysunął się bliżej - Tęskniłem za tobą.
- Tak? A to ciekawe... - burknęłam wymijając go oczyma, jednak ten uparcie śledził mnie wzrokiem - Czego chcesz?
- Tego co zawsze. Być z tobą - odparł całując mą rękę. Momentalnie wyrwałam dłoń zdzielając jego twarz. Tak, to było powitanie na które sobie zasłużył.
- Nie waż się więcej tego robić, już nie jesteśmy i nigdy nie będziemy razem!
Miałam ochotę trzepnąć go jeszcze mocniej, ale chyba szkoda czasu na tego idiotę. Zamiast tego ruszyłam czym prędzej przed siebie z zamiarem odejścia. Chwyciwszy za mój łokieć szatyn siłą przyciągnął mnie z powrotem do siebie i zamachnąwszy się przejechał czymś ostrym po mojej skórze, wymierzając cios bezpośrednio w nadgarstek. Z całej siły odepchnęłam go od siebie, jednak nagle poczułam coś dziwnego. Nogi mimowolnie ugięły się pod ciężarem ciała, serce zaczęło walić jak oszalałe, a obraz zatracił wszelkie kontury i barwy. Silny, ostry ból rozdzierał płuca od środka, a z rany sączył się ciemny strumień krwi. Cholera! Dlaczego to tak strasznie krwawi?! Z niewiadomych przyczyn nie byłam w stanie złapać tchu, jakby ktoś zacisnął mi pętlę na szyi.
- Nic się nie zmieniłaś. Wciąż wyglądasz tak pięknie, jak wtedy, gdy po raz pierwszy się spotkaliśmy... - wyszeptał przygniatając mnie do muru - I wciąż nie pojmujesz prostych aluzji.
- Braian, puść! To boli... - zacisnęłam powieki, nieudolnie starając się wyzwolić ramiona z jego uścisku.
- Niestety nie mogę. Już nie pamiętasz? Nadal cię kocham, słońce - szepnął składając na mej szyi krótki pocałunek - Zabawne. Zawsze byłem ciekaw czy te wszystkie opowieści o działaniu srebra są prawdziwe... - wyszczerzył się triumfalnie wbijając ostrze jeszcze głębiej. Chciałam go odepchnąć, uderzyć, zrobić cokolwiek, ale nogi, ręce... całe moje ciało po prostu zesztywniało.
- Przestań... - zacisnęłam zęby z trudem łapiąc oddech - Przestań! Proszę...
Chłopak spojrzał na mnie z wyraźnym rozbawieniem, po czym przetarłszy nóż, wrzucił go z powrotem do kieszeni - Proszę? Och, nie sądziłem, że kiedyś doczekam się tego słowa, wiesz?
- Dlaczego nie zostawisz mnie w spokoju?
Ciemnowłosy nachylił się nade mną i ze złośliwym uśmieszkiem wyszeptał - Było się wcześniej zastanowić, nim uczyniłaś mnie potworem. Teraz, kiedy już mam tyle siły co ty, a nawet więcej, nie jesteś w stanie mi nic zrobić... - zdążyłam złapać krótki wdech, gdy oderwał rękę od mej szyi. Mężczyzna wstał z ziemi i powoli skierował się w stronę wąskiej, ciemnej alejki, raz jeszcze odwracając się by dorzucić - A tak na marginesie, to przyzwyczajaj się do bycia człowiekiem, bo o przemianie w najbliższym czasie możesz sobie najwyżej pomarzyć. Dar osłabnie, a ja wrócę i znowu będzie tak jak dawniej...
Mówił coś jeszcze, jednak jego głos brzmiał coraz mniej wyraźnie, coraz ciszej. Rzeczywistość zupełnie zlała się z wizjami, a przed oczyma zawitała ciemność.
~•~●~•~
Gdy tylko delikatnie uchyliłam powieki, białe światło wstrzeliło się w oczy przez moment plamiąc obraz swym nachalnym blaskiem. Zaraz potem ogarnęło mnie bardzo nieprzyjemne zimno, którego źródłem była oczywiście niewielka, ale wciąż krwawiąca rana na nadgarstku. Srebro. No jasne.
Kątem oka dostrzegłam leniwie spływającą ciecz w kroplówce, którą przytwierdzono mi do palca, co normalnie pewnie byłoby trochę irytujące, ale jakoś nie miałam teraz czasu o tym myśleć. Uśmiechnęłam się czując na drugiej dłoni przyjemne ciepło, po czym delikatnie pogładziłam rękę Gabriela klęczącego obok łóżka aby upewnić się, że to nie sen i że faktycznie jest obok. Ku mej uldze tak właśnie było. Biedak chyba zasnął, bo nawet nie zareagował. Ostrożnie uniosłam jego dłoń przytulając ją do twarzy, gdyż przez te wszystkie rurki, które mi poprzypinali nawet nie byłam w stanie się do niego bliżej przysunąć. Zaraz, Riley! Co ty wyprawiasz?! Nie dość się już przez niego wycierpiałaś? Powoli odsunęłam rękę mężczyzny z powrotem na pościel, zastanawiając się co właściwie tutaj robi, no i co ja tutaj robię. Kurde, znowu za dużo pytań.
Z jednej strony bardzo cieszyłam się, że go widzę, a z drugiej wciąż miałam ochotę strzelić go w mordę za to... za to w klubie. Ugh, jeszcze przed chwilą czułam się jak sopel lodu, ale na wspomnienie tej cycatej blondyny dla odmiany mnie zemdliło. Coraz lepiej. Mam już dość facetów. Wszystkich bez wyjątku.

Gabryś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz