Strony

niedziela, 30 września 2018

Od Belli CD Jake'a

Spojrzałam na chłopaka, który drżącą ręką schował telefon z powrotem do kieszeni.
- Coś się stało? - ujęłam dłoń Jake'a, przez cały czas spoglądając w jego ciemne oczy, które powoli wypełniły się łzami.
- Moi rodzice, oni... - zacisnął zęby z trudem wypowiadając ostatnie słowa - Nie żyją...
Jego wzrok przez następne parę sekund utkwił gdzieś daleko w kłębowisku rozmyślań. Zabolał mnie ten widok. Nie pamiętam zbyt wiele, w każdym razie nie tyle ile chciałabym pamiętać; ale chyba jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie.
- Jake... - objęłam chłopaka delikatnie zataczając rękoma koła na jego szyi - Przykro mi...
Ukochany pociągnął nosem odwracając spojrzenie w przeciwnym kierunku. Najwyraźniej jego męska duma nie pozwalała mu na wyrażanie tego typu uczuć w moim towarzystwie. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, nigdy nie znalazłam się w takiej sytuacji.
- Muszę jechać jutro rano do zakładu Game Over by ustalić datę pogrzebu i zawiadomić o ich śmierci całą rodzinę... - westchnął ciężko po dłuższej chwili milczenia.
- Tym się nie martw, pojedziemy tam razem. Wszystko się jakoś ułoży, zobaczysz - wyszeptałam całując jego policzek, przy czym ciemnowłosy przytulił mnie mocno do siebie - Chodź, wracajmy już do domu.
Niespiesznym krokiem skierowaliśmy się w stronę pobliskiej ścieżki prowadzącej bezpośrednio do szosy. Gdy tylko dotarliśmy do auta, chłopak szybko wygrzebał kluczyki z kieszeni, nim jednak zdążył wsiąść do pojazdu złapałam go za rękę.
- Chyba nie powinieneś prowadzić w takim stanie - stwierdziłam spoglądając na bruneta ze współczuciem, na co ten tylko przewrócił teatralnie oczyma z wymownym westchnieniem.
- A jak inaczej chcesz się dostać do Elmo?
- Przecież ja mogę poprowadzić. - posłałam mu delikatny uśmiech i już miałam wskoczyć za kierownicę, ale tym razem to Jake mnie powstrzymał.
- A ty umiesz prowadzić? - uniósł brew spoglądając na mnie podejrzliwie. Pff, cóż za pytanie!
- Oczywiście, że tak. Zdawałam osiem razy.
- Ale zdałaś w końcu czy nie? - kurde, gdyby nie fakt, iż mój chłopak jest teraz w żałobie prawdopodobnie dostałby za to pytanie po głowie.
- No... Powiedzmy że tak. Instruktor narzekał trochę, że za szybko jeżdżę ale... - nie dokończyłam gdyż chłopak złapał mnie w pasie i bez żadnego ostrzeżenia usadził na siedzeniu obok miejscówki kierowcy.
- Wybacz, wolałbym nie ryzykować - mruknął pogładziwszy mnie po policzku i zamknąwszy drzwi usadowił się w fotelu, po czym odpalił silnik.

Jake? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz