- W takim razie dobranoc.
- Dobranoc.
Oboje ułożyliśmy się wygodnie na naszych poduszkach. Claudia przekręcała się z boku na bok, lecz w końcu poddała się pokusie i spokojnie usnęła, zapominając o tym w jakim piekle właśnie się znajdujemy.
Ja za to leżałem nieruchomo na plecach spoglądając beznamiętnie w sufit. Coś czuję, że szykuje się piękna, bezsenna noc. Było już coś w okolicach drugiej w nocy, a zegarek tykający na ścianie niczym bomba, powoli zaczął mnie już irytować. Usłyszałem jak dziewczyna szamota się na swoim łóżku i przewraca z boku na bok. Z początku kulturalnie to zignorowałem, lecz później słysząc jak coś mamrocze pod nosem wstałem i usiadłem na skraju jej łóżka. Słone łzy zaczęły powoli spływać po jej twarzy, a ciche szepty przemieniły się w jeden głośny pisk. Poderwała się do siadu, a widząc mnie znieruchomiała całkowicie zdezorientowana.
- Wszystko dobrze, to tylko koszmar. - Pogłaskałem ją po policzku w przyjacielskim geście i uśmiechnąłem się niewesoło.
Brunetka jeszcze kilka razy pociągnęła nosem, po czym już całkowicie się uspokoiła i ponownie rozłożyła wygodniej na swoim łożu. Niepewnie umościłem się w nogach, opierając plecami o ścianę i spojrzałem w sufit.
Tik tak, tik tak.
Cholera, ile można? Jak długo można znosić tę monotonię? Przecież to idzie zwariować.
Westchnąłem przeciągle. Nagle ni stąd ni zowąd do naszej celi wbiegł jakiś randomowy, uzbrojony człek, którego nigdy w życiu nie widziałem na oczy.
- Co to był za krzyk? - spoglądał to na mnie, to na nią biorąc dłoń do ręki.
Odruchowo przysunąłem się bliżej przyjaciółki i zastawiłem ją swoim ciałem, tak na wszelki wypadek.
- Nic co powinno cię interesować. - Warknąłem.
- Trochę grzeczniej proszę, bo niedługo tego pożałujesz. Im mniej problemów będziesz sprawiał, tym lepiej będziesz traktowany. Chociaż i tak zginiecie tu w męczarniach... - Uśmiechnął się cynicznie w moją stronę. - Nawet nie zdołasz ochronić tej swojej dziewczyny, chłopczyku. - Podszedł bliżej i zaśmiał mi się prosto w twarz.
Wtedy dosłownie nie wytrzymałem i rzuciłem się na niego z pięściami. Pistolet wypadł mu z ręki, ale nie pomyślałem żeby go wziąć. Toteż zacząłem zadawać mu ciosy w twarz, przy okazji turlając się z nim po podłodze. Szybko zbiegli się jego ,,koledzy" z warty i odciągnęli mnie od niego.
- No to niezłe zamieszanie zrobiłeś mały. - Bąknął pod nosem jeden z nich patrząc na mnie i na mężczyznę z krwawiącym nosem.
Uśmiechnąłem się tylko tryumfalnie. Jeszcze nie wiedzą z kim właśnie zadarli.
Claudia? Jerry'ego troszku poniosło
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz