Strony

sobota, 7 lipca 2018

Od Riley CD Gabriela

Rozejrzałam się oniemiała po pomieszczeniu. Każdy, dosłownie każdy maleńki centymetr podłogi zdobiły soczyście czerwone płatki róż, których zapach harmonijnie łączył się z boską krztą rozkoszy unoszącą się wśród płomieni świec. Ach, a już myślałam, że takie scenki to mogę sobie co najwyżej pooglądać w filmach. Zadziwiające jak można zmienić starą, podniszczoną ruderę w baśniowy zamek. Ilekroć starałam się zrozumieć cokolwiek z zaistniałej sytuacji, Leith jakby nigdy nic odpowiadał, kończąc każde zdanie z iście pokerową twarzą. Właśnie, skoro już o sprycie mego ukochanego mowa, doprawdy trudno się nadziwić jak i kiedy on to wszystko zdążył zaplanować, a już szczególnie podwędzić klucze od domu i moje... majtki. Okey, to to nawet mnie rozbawiło.
- Mam pewną propozycję... - szepnął obejmując mnie od tyłu, by po chwili złożyć na szyi ciepły pocałunek.
- Taak... - uśmiechnęłam się przymykając z rozkoszą oczy, gdy pod wpływem jego dotyku po plecach znów przebiegł mi przyjemny dreszcz. Hm, cóż to on znowu kombinuje? - A więc...? - zwróciłam wzrok na twarz bruneta - Co to za propozycja?
Uśmiechnąwszy się tajemniczo, chłopak złapał mnie za rękę, ku memu zaskoczeniu mijając łóżko, a jedynie przechodząc przez sypialnię; i szybkim krokiem podprowadził pod drzwi od łazienki gdzie... Również znalazły swoje miejsce stosy kwiatów i zapachowe świeczki. Proszę, jaki romantyk. Mężczyzna podszedł do wanny ostrożnie odkręcając kurek.
- Nie musisz tego robić tak delikatnie... - zasugerowałam wtulając się w jego tors, po czym jednym ruchem ściągnęłam z mężczyzny długą, czarną koszulkę.
- Mam rozumieć, że odpowiada ci powódź w domu? - wyszczerzył się powoli rozpinając suwak mojej bluzy (a właściwie to swojej, bo pożyczył mi ją na czas powrotu do domu, kiedy jechaliśmy motorem, co chyba jest w tej chwili mało istotne). Uśmiechnęłam się zadziornie, gdy ciemnowłosy namiętnie wpił się w moje usta, jednym agresywnym ruchem rozrywając tkaninę, by uwolnić moje ciało od obcisłych ciuchów.
- Powódź? Z tobą to może być nawet tsunami! - roześmiałam się łakomie łącząc na moment nasze wargi. Po prostu nie mogłam się powstrzymać, pokusa była zbyt silna. Jego usta były tak słodkie, spojrzenie tak głębokie, a ciało tak pociągające...
Przysunęłam się bliżej chłopaka powoli wędrując palcami po jego umięśnionej sylwetce, stopniowo przesuwając dłonie coraz to niżej aż w końcu udało mi się dotrzeć do skórzanego paska, którego klamra przez następne parę sekund złośliwie upierała się przy swoim, by w pewnej chwili ulec pokusie mych dłoni. Po niedługiej chwili zarówno jego jak i moja bielizna wylądowały już gdzieś daleko na drewnianej posadzce.
- Ale podoba ci się chociaż trochę? - Gabriel ujął mą twarz przez cały czas patrząc mi w oczy, jakby już dawno zdążył przejrzeć je na wylot.
- Czy mi się podoba? Hm, no nie wiem... - udałam chwilowe zamyślenie, przebiegając wzrokiem po usianych barwnymi kwiatami meblach - Jest cudownie! Najcudowniej na świecie! - rzuciłam mu się na szyję nieopatrznie przewracając nas obydwoje na łóżko (w którym właściwie pewnie i tak byśmy się później znaleźli, ale mniejsza z tym) - I wiesz co? - przeczesałam dłonią jego włosy - Coś mi się wydaje, że się w tobie zakochałam.
- To jakaś nowość?
- Tak, bo zakochałam się na zabój. Niezaprzeczalnie, nieodwołalnie i na zawsze! - powtarzałam, gdy mężczyzna złapał mnie za nogi przyciągnąwszy do siebie, a ja oplotłam je na jego biodrach czując bijące od bruneta gorąco. Czyżby jego serce także zatrzepotało dziś mocniej niż zwykle?
- Wydawało mi się, czy mieliśmy wziąć kąpiel? - mruknęłam widząc kątem oka wylewającą się z sąsiedniego pomieszczenia spienioną wodę. No tak, zapomnieliśmy zakręcić kurek.
- Kochanie, nie wolisz zostać tutaj?
- A co? Aż tak źle nam było ostatnio w kałuży? - zachichotałam, zeskakując z pościeli, by zakręcić coraz bardziej rozprzestrzeniającą się po podłodze wodę, co najwyraźniej niezbyt spodobało się Gabrielowi, który ruszył za mną do łazienki.
- Wracaj tu natychmiast! - krzyknął pędząc po śliskich kafelkach o mały włos nie wywijając na nich orła i pochwyciwszy mnie w biegu z głośnym pluskiem wskoczył do wanny, przez co obydwoje znaleźliśmy się chwilowo pod wodą.
- Ty wariacie! - parsknęłam śmiechem zgarniając z głowy ukochanego kłęby białej piany. Złączyliśmy nasze wargi w długim, pełnym pasji, gorącym pocałunku, zupełnie tak, jakbyśmy nigdy wcześniej nie mieli okazji posmakować swych ust.

Gabryś? ❤

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz