- Miło mi cię poznać Jimin. - Mazikeen wyciągnęła do mnie rękę, którą uścisnąłem. - Jesteś uroczy!
- Mi ciebie również iii em... dziękuję? - Zmarszczyłem brwi.
Ja? Uroczy? Ona jest ślepa?
- Chodźmy może do stołu, przygotowaliśmy obiad. - Pan domu przerwał wszystkie rozmowy i gestem dłoni wskazał nam kuchnię, skąd widać było ogromny stół z jedzeniem.
Ojciec Andrewa zasiadł na samym jego szczycie (niczym król w tych wszystkich średniowiecznych filmach), a my po bokach. Ja oczywiście wybrałem miejsce obok szatyna dzięki czemu poczułem się bardziej pewnie. Jakby nie patrzeć to nikt nie zwracał na mnie szczególnej uwagi. W innym wypadku zapewne by mi to przeszkadzało, ale dzisiaj odkryłem zalety bycia ,,niewidzialnym".
Wszyscy wypytywali Emersona o szczegóły z jego życia co było mi na rękę, bowiem tylko siedziałem i dziubałem widelcem kawałek kurczaka.
- A co z tobą Jimin? - Z zamyślenia wyrwał mnie dociekliwy głos Bruce'a.
- Hmm?
- Czym się zajmujesz? Jak się poznaliście? Opowiedz coś o sobie, chcę mieć pewność, że mój syn wybrał sobie odpowiednią osobę. - Zaśmiał się przyjaźnie.
Dobra, nie byłem przygotowany na takie pytanie. W końcu co miałem powiedzieć? Jestem byłym członkiem gangu, gdzie rozwoziłem narkotyki i inne gówna... A teraz chwilowo jestem bezrobotny ale dorabiam sobie jako płatny kochanek pańskiego syna?
To zdecydowanie nie brzmiało dobrze.
- Em... Ja... Studiuję
- Jaki kierunek?
- Em... Biznes i rachunkowości. - Powiedziałem pierwsze co przyszło mi do głowy.
- Hm... Ciekawy kierunek sobie wybrałeś. Akurat nasza firma potrzebuje pracowników.
Przełknąłem głośno ślinę, a słowa uwięzły mi w gardle.
- Pomyślimy nad tym hah - Zaśmiałem się chcąc dodać sobie odwagi. - Póki co dorabiam sobie jako kelner w pobliskiej restauracji. - Kolejne kłamstwo do kolekcji... Chyba powinienem szykować sobie miejsce w piekle.
Rozmowy trwały dalej, a ja rozluźniałem się wraz z upływem czasu. W ciągu dwóch godzin przenieśliśmy się do salonu popijając kawę i przegryzając ją ciastkiem.
- Najwyższa pora odpocząć. - Westchnął Bruce. - Chłopcy wasz pokój jest na górze, ostatnie drzwi po prawej.
Jak na zawołanie podnieśliśmy się i mówiąc ciche Do później, opuściliśmy pomieszczenie.
Pierwsze co zrobiłem po dotarciu do ,,naszego" pokoju, to rzuciłem się na łóżko i westchnąłem głęboko.
- Aż taki zmęczony? - rzucił kąśliwie Andy.
- Owszem, twoja rodzina chyba zbytnio mnie nie polubiła. - skrzywiłem się.
- Jeśli cię to pocieszy to mnie również. - Rozsiadł się na fotelu obok łóżka. - Ale przyznaj mój drogi studencie biznesu, że są obrzydliwie bogaci.
- Weź, nie miałem pojęcia co mogę wymyślić. Przecież nie powiem im, że pracowałem w gangu rozwożąc narkotyki. - Prychnąłem.
- Rozwoziłeś narkotyki w gangu?
- Możeee...
- Jesteś idiotą.
- Dziękuję za komplement. - Puściłem mu oczko. - Jakieś plany na resztę dnia?
Andrew? Krótkie ale jest 8)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz