Strony

niedziela, 31 marca 2019

Od Andrewa CD Claudii

Spokojnie i bez żadnego pośpiechu wkroczyłem do kuchni, gdzie od razu zabrałem się za robienie kawy. Zaistniała sytuacja z Claudią niezwykle mnie śmieszyła. Przez chwilę nawet zastanawiałem się, jak bardzo zabawnie byłoby, gdybym nawciskał jej kompromitujących kłamstw na temat ubiegłej nocy, ale stwierdziłem, że pomimo wszystko nie będę aż taką świnią. Co prawda miałem jej za złe, że między innymi za jej zasługą nie skończyłem jeszcze w łóżku z tym chłopakiem z baru, ale w tym przypadku kluczowym słowem było "jeszcze", gdyż jego numer niczym kamień ciążył uporczywie w mojej kieszeni, kusząc aby w końcu wyjąć go i wykorzystać, co było jedynie kwestią czasu. Coś w głębi serca mówiło mi, że nie powinienem oglądać się za innymi, głównie ze względu na Jimina, jednkaże odpędzałem od siebie te myśli powtarzając sobie, iż niczego Arancii nie obiecywałem, a nasza relacja nigdy nie była prawdziwym związkiem, więc wyrzuty sumienia mogę odsunąć daleko na bok. W końcu rozmyślania i fantazje przerwała Claudia, która nareszcie opuściła moją sypialnię i ku mojej uldze była już ubrana.
- Kawa. - mruknąłem z uśmiechem, podsuwając jej kubek. Pomimo, iż dziewczyna odmówiła i tak zrobiłem dwie porcje tego napoju bogów. Tak profilaktycznie, na wypadek gdyby wcześniejsza odmowa była kopią polskiego zwyczaju.
- Dzięki. - odpowiedziała, siadając naprzeciwko mnie i obejmując naczynie dłońmi. Przez chwilę wpatrywaliśmy się to w siebie nawzajem, do w stół delektując się nieco niezręczną ciszą, którą brunetka w końcu postanowiła przerwać.
- Dzięki, że wczoraj się mną hmm... Zająłeś. - powiedziała, zaznaczając palcami cudzysłów przy słowie "zająłeś".
- Nie ma sprawy. Biorąc pod uwagę fakt, jaka byłaś nawalona, to nie zdziwiłbym się gdyby ktoś znalazł cię dzisiaj w jakimś rowie, więc to był zwykły akt człowieczeństwa. - odparłem, po czym pociągnąłem długi łyk kawy. Claudia wzruszyła ramionami.
- Niemniej jednak mam u ciebie dług wdzięczności. - uśmiechnęła się, również upijając trochę napoju.
- Och, nie omieszkam skorzystać. - odwzajemniłem uśmiech. - Ogarnę się i odwiozę cię do domu. - zakomunikowałem, odstawiając pusty już kubek do zlewu.
- Nie trzeba. Poradzę sobie. - odpowiedziała błyskawicznie.
- To nie było pytanie. - mruknąłem, wyciągając ubrania z szafy, a następnie kierując się do łazienki, by szybko się przebrać. Pozbyłem się tam również śladów jednodniowego zarostu, a potem spryskawszy się cholernie drogimi perfumami wróciłem do Claudii, która zdążyła wypić swoją kawę.
- Naprawdę sobie poradzę. Nie chcę robić ci problemu. - powiedziała jeszcze, stojąc przy drzwiach i czekając aż znajdę kluczyki do samochodu, które jak na złość zmieniły swoje położenie i zniknęły z haczyka na klucze, wiszącego w korytarzu.
- Zasada pierwsza - nigdy nie odmawiaj Andrewowi Purdy'emu. - powiedziałem, przetrząsając kuchenne szafki. - Poza tym muszę iść do sklepu, więc... Są! - krzyknąłem, gdy dojrzałem zgubę na stoliku kawowym w salonie. - ... więc mam po drodze. - dokończyłem, wracając do Claudii, cierpliwie czekającej przed drzwiami. Na miejscu uważnie zmierzyłem ją wzrokiem.
- Przeziębisz się. - mruknąłem, zdejmując z wieszaka jedną z moich cieplejszych bluz, a następnie podałem ją brunetce. Po chwili zawahania zmuszona moim naglącym wzrokiem przyjęła bluzę i założyła ją na siebie.
- Zachowujesz się jak babcia. - burknęła, gdy wyszliśmy przed dom.
- Zawsze do usług - odparłem, kierując się do czarnego BMW.

time skip

W końcu po kilkunastu minutach zaparkowałem przed dużym drewnianym domem, zewsząd otoczonym sporymi zielonymi terenami i wielkimi drzewami. Wyglądał jak żywo wyjęty z bajki dla dzieci, a przy tym idealnie pasował do właścicielki, choć odniosłem wrażenie, że dla mnie byłby zbyt hm... wesoły?
- Wejdziesz na chwilę? Muszę oddać ci pieniądze za tą wczorajszą popijawę. - uśmiechnęła się chwytając za klamkę.
- Nie trzeba. - odparłem szybko. - Uznajmy, że piliśmy na mój koszt.
- Uznajmy, że Claudii Blue się nie odmawia. - odbiła piłeczke, naśladując mnie sprzed kilkudziesięciu minut. Przewróciłem oczami i chwyciłem za klamkę, otwierając drzwi i wychodząc z samochodu. Z bliżej nieokreślonego powodu nie miałem ochoty się z nią kłócić. Nim zdążyliśmy dotrzeć do domu, w drzwiach mieszkania pojawił się dość wysoki brunet, który od razu zmierzył mnie czujnym, podejrzliwym wzrokiem. A przecież Claudia mówiła, że nie ma chłopaka.
- Miło że wróciłaś. - burknął w stronę brunetki, po czym nieoczekiwanie objął ją i zamknął w szczelnym uścisku. - A telefon się odbiera! Nawet nie wiesz jak się martwiłem. - dodał, przyciskając ją do siebie. Dziewczyna cicho zachichotała.
- Spokojnie Jerry. Telefon mi padł, ale poradziłam sobie. Przecież nie jestem małą dziewczynką. A ty poradziłeś sobie beze mnie? - mruknęła uśmiechając się do chłopaka.
- Chciał już dzwonić po policję... - usłyszałem znajomy głos dobiegający z wnętrza domu. - Co nie bracisz... - nagle w drzwiach, tuż za obściskującą się parą pojawił się... uwaga, uwaga... Jimin Arancia! - Andrew? - bąknął niewyraźnie, spoglądając na mnie ze szeroko roztwartymi oczyma. W sumie nie ma się co dziwić. Ja też nie kryłem swojego zdziwienia.
- Jak widać. - odparłem, ignorując pytające spojrzenie Claudii.
- Wy się znacie? - spytała po chwili krępującego milczenia. Przekląłem siarczyście w myślach. Co miałem jej powiedzieć? "Hej! Brat twojego niedoszłego chłopaka jest moją prywatną dziwką!" Nie brzmiało to korzystnie. Za wszelką cenę nie mogła się o tym dowiedzieć.
- Ymm... Tak... Poznaliśmy się kiedyś w... w klubie. - tłumaczył Jimin, nerwowo drapiąc się po głowie.
- Tak w klubie. W tym samym co my. - dokończyłem, brnąc w kłamstwo. - On też skończył ze mną w łóżku. - wypaliłem nagle, bez żadnego namysłu. Dopiero po chwili, gdy trzy pary zszokowanych oczu świdrowało mnie na wylot, zorientowałem się co właściwie powiedziałem. O kurwa!

843 słowa
Claudia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz