Strony

wtorek, 12 lutego 2019

Od Kate CD Lisy

- To ja już pójdę - rzuciła ruda i nawet się nie oglądając, pomknęła w bliżej nieznanym mi kierunku.
Westchnąwszy cicho już miałam ruszyć w dalszą drogę, gdy nieoczekiwanie dostrzegłam kilka białych kart walających się po ziemi tuż pod mymi nogami. Oho, zdaje się, że nasza niezdara coś zgubiła. Z racji tego, iż nie widziałam większego sensu w pogoni za dziewczyną, co pewnie w przypadku tak dużej kumulacji miejskich zapachów i tak nie zakończyłoby się sukcesem, a nawet jeśli, to zajęłoby mi zbyt wiele czasu; chcąc nie chcąc postanowiłam oddać jej zgubę przy innej okazji (o ile w ogóle takowa kiedyś nastąpi, ale to już chyba nie mój problem, nieprawdaż?). W zasadzie to równie dobrze mogłabym to olać, ale cóż, jeśli kiedyś dane mi będzie spotkać to nieszczęsne stworzenie...
Przykucnąwszy szybko pozbierałam karty z chodnika, na jednej z nich widniał pogrubiony, czarny druk, prawdę mówiąc nie wiem czemu przykuł mój wzrok.
Lisa Quinn... przeczytałam, przygryzając dolną wargę. Czyżby tak miała na imię nasza niezdara? No na to wygląda.
Swoją drogą tekst, który udało jej się pogubić przedstawiał się całkiem interesująco. Interesująco do tego stopnia, iż zdążyłam przestudiować go wzrokiem parokrotnie, nim dotarłam na miejsce. Hm, może to jakaś pisarka? Któż to wie...

~•~Na planie~•~

- Dzwoniłeś, więc jestem. - odezwał się niepokojąco znajomy, kobiecy głos, a niedługo potem zza pobliskiego budynku wyłoniła się...
- Lisa, dobrze, że jesteś. Zaszły pewne zmiany w scenariuszu, co prawda niewielkie, ale jednak. Prawdopodobnie nie będziemy nakręcać tej sceny w kawiarni i od razu zastąpimy ją bójką głównych bohaterów parku... - tłumaczył praktycznie na jednym wydechu mężczyzna, gestykulując przy tym rękoma, jakby właśnie wygłaszał jakąś niezwykle ważną przemowę. Tia, niektórzy ludzie nie przestaną mnie wkurzać.
Panna Quinn kiwała tylko przytakująco głową, choć jej znudzony paplaniną faceta wyraz twarzy mówił sam za siebie. Ciekawe czy wie jak cenne materiały spoczywają teraz w mej torebce.
- Pobiegniesz za Kate, czyli filmową Sarah do końca tamtej ulicy, potem dojdzie między wami do kłótni, później musicie już tylko się pocałować i mamy gotowy materiał do...
- P-pocałować?! - ruda popatrzyła na mnie zdezorientowana, potem na reżysera, a potem znowu na mnie. Niewiele brakowało bym wybuchła sarkastycznym śmiechem, od czego na swoje szczęście zdołałam się powstrzymać.
Przyznać trzeba, że jej mina wyglądała teraz nad wyraz komicznie. Coś czuję, że praca z nią zapowiada się wyjątkowo ciekawie. Oby tylko nasza panienka nie spanikowała przy pierwszej lepszej scenie. Biedactwo, najwyraźniej jeszcze nie wie co ją czeka.
- Masz z tym jakiś problem? - zwrócił się do niej mężczyzna, spoglądając na dziewczynę z lekka zawiedziony.
- Um, nie, nie, skądże... - odparła naprędce, jednak ton jej głosu zdawał się mówić zupełnie coś innego.
No no, zaczyna się robić coraz zabawniej. Ta ofiara wyleci z obsady nim w ogóle zdąży się w niej pojawić, czuję to. Cóż, w sumie to trochę szkoda byłoby pożegnać się z jej śliczną twarzyczką - nie często zdarza mi się widywać tak charakterystyczne twarze na planie, ale cóż, to już nie mój interes.
Kiedy w końcu Bary zakończył swoje wywody i poszedł męczyć nimi kogoś innego, postanowiłam skorzystać z okazji.
- Proszę, co za spotkanie - zmierzyłam rudą wzrokiem, serwując jej cyniczny uśmieszek - To nie twoje przypadkiem? - dodałam, wyciągnąwszy z torby kilka stron scenariusza.
- S-skąd ty to...?! - zaczęła, jednak wepchałam jej wszystko do rąk i zawróciłam z powrotem na plan, rzucając tylko krótkie "nie ma za co", czym chyba ją trochę wkurzyłam, ale nie wnikałam w to zbytnio.
Podczas gdy ekipa filmowa zasuwała z kamerami, oświetleniem i całą resztą swojego badziewnego sprzętu przez pobliską ulicę, katując Thomasa - aktora, któremu podobnie jak nam przypisano rolę drugoplanową; korzystając z faktu, iż pracodawca chwilowo zajęty jest kulturalnym darciem ryja, oparłszy się plecami o murek, wygrzebałam kanapkę z torebki, uważnie obserwując ich poczynania. Nie minęło nawet pięć minut, a już znudzona odbiegłam wzrokiem w przeciwnym kierunku, w zasadzie zupełnie przypadkowo zauważając... Lisę? Czy jak jej tam... Tak czy inaczej, ruda zniknęła gdzieś za sąsiednim budynkiem, co z bliżej nieokreślonych przyczyn chcąc nie chcąc zmotywowało mnie do sprawdzenia, gdzie ją nóżki poniosły. Tak z czystej ciekawości. Spokojnym, acz nie ślimaczym krokiem podeszłam pod kamienicę, ale widząc, że kobieta wpycha telefon z powrotem do kieszeni, odwróciłam spojrzenie w stronę inną niż jej twarz, na wypadek gdyby miała sobie coś dziwnego pomyśleć. O dziwo, ruda wciąż nie opuszczała jakże klimatycznego, ciemnego zaułku, w którym to prowadziła wcześniej rozmowę, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, iż coś jest nie teges, tak więc po niedługim namyśle zdecydowałam się przekroczyć świętą granicę i podejść do niej z zapytaniem czy wszystko w porządku (nie żeby mnie to obchodziło czy coś, po prostu wolę jako tako wybadać grunt, nim rozpoczniemy jakąkolwiek współpracę, tak na dobry początek). Ku memu zaskoczeniu Lisa ani drgnęła, nadal trzymając lewą dłoń w kieszeni, jednak gdy tylko zorientowała się w sytuacji, popatrzyła na mnie zmieszana i otworzyła usta najwyraźniej chcąc coś powiedzieć, ale w efekcie nie wypłynęło z nich ani jedno słówko.
- Yhh, a tobie co? Znaczy się... wszystko w porządku? - zapytałam w końcu nie za bardzo wiedząc jak zachować się w zaistniałej sytuacji.
Dziewczyna pokiwała lekko głową, choć wciąż sprawiała wrażenie bardzo zagubionej.
- Przyznaj, boisz się tych scen, hę?
- C-co?! Co masz na myśli mówiąc "te sceny"? - odbiła piłeczkę chyba chcąc się w ten sposób wyprzeć stwierdzonego przeze mnie faktu. Serio?
- Wiem, że niektórych przeraża samo wyobrażenie czegoś takiego, ale zapewniam cię, miewałam znacznie gorsze rzeczy do zagrania. - rzekłam z nieukrywaną satysfakcją, podchodząc do dziewczyny, na co ta znów zamilkła z każdym mym kolejnym krokiem powoli odsuwając się do tyłu aż do momentu, kiedy za jej plecami wyrosła ściana.
- Chcesz być aktorką, to się przyłóż do roboty i przestań panikować, bo w ten sposób nie dojdziesz do niczego, słońce - posłałam jej pobłażliwy uśmieszek, zdecydowanym ruchem przycisnąwszy ręce dziewczyny do ściany.
Oddech Lisy gwałtownie przyspieszył, słyszałam dźwięczne bicie jej serca. Przysunąwszy się jeszcze bliżej rudej wpiłam się łakomie w jej usta, na dłuższą chwilę odcinając nam obydwu dopływ tlenu. Początkowo kobieta próbowała się wyrwać, jednak skutecznie uniemożliwiłam jej jakąkolwiek formę ucieczki. Długo nie musiałam czekać aż zamknie powieki, jej oddech stał się dziwnie spokojny, tak, jakby nic się nie wydarzyło. W pewnym momencie oderwałam się od niezbyt zorientowanej w obecnej chwili panny Lisy, pozostawiając na jej ustach dwa niewielkie ślady kłów.

Lisa?

1021 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz