Strony

niedziela, 13 stycznia 2019

Od Claudii CD Jerry'ego

Mimo ujemnej temperatury zdecydowaliśmy się iść do domu piechotą, nie mogąc oprzeć się krajobrazowi. Na niebie było tylko kilka niewielkich, białych chmur, zza których wyglądało słońce; a chodniki i drogi były w większości odśnieżone, a we wszystkich innych miejscach leżała masa śniegu. Nie wiem jak Jerry, ale ja tam kocham, kiedy wszędzie leży dużo śniegu, i świeci słońce. Ten śnieg odbijający światło słoneczne, to błękitne niczym latem niebo, radosny śpiew ptaków gdzieś w tle, i co najważniejsze uczucie, jakby życie miało pozostać na zawsze w stu procentach idealne. Jakby wszystko czego się pragnie miało być spełnione... Dobra, stop, bo moje teorie chyba doprowadzą każdego do szału.
Po wyrwaniu się z zamyślań, zerknęłam na Jerry'ego. Tak samo jak ja podziwiał krajobraz, przy czym wyglądał na mocno zamyślonego. Jest taki słodki kiedy myśli... Znaczy, nie żeby coś! Ja tylko przyjacielsko stwierdzam fakty. Chyba... Nie ważne!
Korzystając z tego że Jerry był wyraźnie na czymś skupiony, ostrożnie odsunęłam się i nabrałam śniegu w ręce, po czym ulepiłam kulkę i rzuciłam w ramię chłopaka. Ten błyskawicznie się ocknął.
- O ty! - posłał mi chytry uśmieszek, i schylił się po śnieg. Ze śmiechem rzuciłam się do ucieczki.
Przez resztę drogi do mojego domu biegliśmy tak i rzucaliśmy śnieżkami, a praktycznie wszyscy patrzyli na nas jak na wariatów. Rzecz jasna, oboje nie zwracaliśmy uwagi na spojrzenia innych.
Przy bramce będącej wejściem na moją działkę, źle ustałam i przewróciłam się na śnieg. Jerry biegł w tym czasie tuż za mną, toteż aby nic mi nie zrobić w ostatniej chwili przeskoczył mi nad nogami, obrócił się i wleciał plecami w miękką zaspę. Oboje zaczęliśmy śmiać się w niebogłosy.
- Dobra, może chodźmy już do domu, co? Od tych mokrych ubrań robi mi się zimno. Poza tym mam duże zapasy dobrej herbaty i gorącej czekolady. - po ostatnim wypowiedzianym zdaniu zamachałam brwiami.
- Okej.
Podnieśliśmy się ze śniegu, otrzepaliśmy, i poszliśmy do domu. Wchodząc do środka oboje poczuliśmy falę przyjemnego ciepła. Nie odbyło się też bez usłyszenia radosnego szczekania Lady.
- Cześć śliczna! - zawołałam, a kiedy psina podbiegła i zaczęła z radością kręcić się i skakać wokół mnie podniosłam ją na ręce i przytuliłam. - Tak, moja słodka psinka, tak...
Za plecami usłyszałam cichy chichot przyjaciela.
- Dobra, leć mała. - chwyciłam leżącą nieopodal piłkę suczki i rzuciłam ją do salonu. Psina od razu za nią pobiegła. Odwróciłam się i zerknęłam na bruneta unosząc brew. - A ty nigdy nie widziałeś rodzinnego powitania, hm?
- Widziałem, widziałem. - uniósł ręce w geście obronnym. - Urocze.
- No. - uśmiechnęłam się tryumfalnie, i zdjęłam buty.
Jerry poszedł usiąść do salonu, a ja poszłam się przebrać w suche rzeczy. Gdy wróciłam,wzięłam kilka polan z kosza na drewno i rozpaliłam w kominku. Następnie powiesiłam przy kominku nasze ubrania, i poszłam do kuchni zabrać się za robienie nam gorącej czekolady. Sobie zrobiłam białą, z dużą ilością strasznie słodkiej bitej śmietany, i kawałkami białej czekolady na śmietanie. Dla Jerry'ego zrobiłam bardzo słodką czekoladę mleczną z pianką marshmallow na wierzchu. Obie czekolady postawiłam na talerzyki i położyłam obok nich cienkie, lukrowane pierniczki w kształcie serc. Sobie wzięłam też długą łyżeczkę do śmietanki. Wyjęłam z szafki miskę, i włożyłam do niej połowę pierników z całej paczki. Wszystko zaniosłam do salonu.
- Twoja ulubiona, no nie? - zapytałam, stawiając przed brunetem jego kubek.
- No tak. - odpowiedział z uśmiechem. - Dzięki.
Siedzieliśmy tak przy kominku, pijąc czekoladę, rozmawiając i jedząc pierniki; podczas gdy Lady i Reina bawiły się jakieś kilka metrów dalej.
Gdy na chwilę przerwaliśmy rozmowę, przypomniało mi się to co zrobiłam dzisiejszej nocy. Odstawiłam kubek na stół, i zakryłam twarz rękoma. Już nawet nie wspomnę o tym, że przypomniałam sobie o tym tak późno... Jak ja mam go teraz, do cholery przeprosić?!
602 słowa
 Jerruś? ♡

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz