Strony

piątek, 30 listopada 2018

Od Jimina CD Andrewa - Halloween/part 1

Ah, jakiż piękny dzień! Od kilkunastu dni czekałem tylko i wyłącznie na ten jeden piękny wieczór bowiem dokładnie tej nocy mogę zostać  kim tylko zechcę. Pomińmy fakt, iż od dobrych kilku lat nie kręci mnie łażenie po domach i wyłudzanie od ludzi pieniędzy, aczkolwiek bardzo polubiłem wszelakie halloweenowe imprezy. Z własnego doświadczenia wiem, że są one bardzo ciekawe, zwłaszcza gdy większość prostytutek przebiera się za ponętne diablice - jak to same określają. Plus możesz robić co ci się żywnie podoba, bo w końcu i tak nie rozpozna twojej twarzy w masce. Czego chcieć więcej? A, no i można jeszcze straszyć małe dzieci zbierające słodkości, chociaż w tym roku wyjątkowo omijali moje domostwo szerokim łukiem. Chyba po tamtym roku mają już odrobinkę dosyć strasznych przeżyć... No cóż... W każdym razie zaprosiłem Woosunga na imprezę i tym razem to mnie przypał ten zaszczyt organizowania kierowcy. Normalnie mógłbym ja pokierować (chociaż wcale nie mam prawo jazdy), ale to miała być impreza życia, toteż zamierzałem porządnie się upić i świetnie się bawić. Tak więc od dobrych kilku dni obiektem mojego zainteresowania został największy gbur na całym świecie - Andrew. Dokładnie w poprzednią sobotę zacząłem do niego pisać, a nawet ładnie prosić o transport i odebranie mnie spod owego miejsca, ale ten twardo zostawał przy swoim i nawet zablokował mnie na chacie. Cholerny prostak...
Tak więc zostałem zmuszony by osobiście udać się do jego domu. Już dzień później wszedłem bez pukania prosto do salonu mężczyzny i z naburmuszonym wyrazem twarzy stanąłem wprost przed nim.
 - Masz. Zawieźć. Mnie. Na. Imprezę! - dokładnie akcentowałem każdy wyraz.
 - I może jeszcze frytki do tego? - Na krótką chwilę parsknął śmiechem. - Radź sobie sam bachorze.
 - No proszę! - pisnąłem niczym mały chłopczyk. - Będziesz mógł tam nawet ze mną zostać i się z nami zabawić!
 - Nie. Po ostatniej imprezie mam cię dosyć.
 - Andy!
 - Szacunku trochę! Nie i koniec.
 - Zrobię coś dla ciebiee! Obiecuję. - Złożyłem ręce jak do modlitwy.
 - Ostatnio też wisiałeś mi dług wdzięczności i nie chciałeś się zrekompensować.
 - Ale zostałem twoim cukierkowym chłopcem, więc spełnij moje życzenie i zabierz mnie na imprezę halloweenową.
 - Cukierkowym chłopcem? - Uniósł brew ku górze. - Kochany, nazywaj rzeczy po imieniu stałeś się dziwką.
 - A ty debilem. Zawieź mnie na imprezę.
 - Ale chcę coś w zamian.
 - Co takiego? - Warknąłem zniecierpliwiony.
 - Przez jeden dzień będziesz robił co tylko zechcę. - Spojrzał na mnie przelotnie.
 - DOBRA - krzyknąłem. - Ale masz mnie zawieźć.
 - Oczywiście. - Westchnął wyraźnie zmęczony moją osobą.
~*~*~*~*~
Tak więc teraz już od dobrej pół godziny mężczyzna siedział w moim domu i czekał aż łaskawie skończę się szykować. On przebrał się za Draculę i mógł poszczycić się nawet odpowiednio ostrymi kłami, wyglądającymi jak u prawdziwego wampira. Ja tymczasem robiłem kostium upadłego anioła aka demona. 
Pracując z makijażystkami miałem w tym całkiem spore doświadczenie, toteż szybko dorysowałem sobie jakby cieknące z lewego oka czarne łzy, oraz poprawiłem sobie brwi. Do tego założyłem czerwoną soczewkę na jedno oko i ulizałem moje włosy bardziej niż zazwyczaj. Warto również wspomnieć, że ubrałem się na czarno. Elegancko a zarazem oryginalnie. Moje uszy przyozdobiłem w kolczyki, a na szyi zawiesiłem materiałowy choker z krzyżem. Jeszcze tylko przejrzałem się w lustrze i spojrzałem z tryumfem na czarnowłosego.
Niedługo potem do mojego domu zbiegła się gromadka moich znajomych i bliższych przyjaciół. Każdy przebrany za coś innego, więc było ciekawie. Załadowaliśmy się do auta niepocieszonego Andrewa i ruszyliśmy w drogę. 
Byliśmy trochę po czasie, a impreza zdążyła się już rozkręcić i trwać w najlepsze. Ukochany zapach alkoholu uderzył w moje nozdrza. Zajęliśmy jeden ze stolików i przyglądając się innym ludziom zamówiliśmy sobie ulubione trunki by nieco się rozluźnić. Mój kochany sponsor szybko się zmył pod pretekstem chęci zapalenia, toteż pod jego nieobecność mogłem się nieco zabawić.
 - Woosung! Dawno się nie zakładaliśmy o nic. - Poruszyłem sugestywnie brwiami.
 - Jeszcze ci mało? Ostatnio przegrałeś!
 - Proszę cię... Zakład o sto dolców, że ta laska przy barze. - Kiwnąłem głową w stronę rudowłosej. - Dzisiaj będzie moja? - Wystawiłem mu rękę, którą uścisnął, a kolega obok przerwał.
 - Powodzenia. - Puścił mi oczko białowłosy.
Od razu podbiłem do owej piękności i zacząłem jakże ciekawą rozmowę, a ona zafascynowana moim wyglądem kontynuowała ją. Kątem oka cały czas zerkałem na towarzystwo w kącie uśmiechając się przy tym zadziornie. Postawiłem dziewczynie drinka i zabawiałem ją konwersacją, aż w końcu nadszedł ten piękny moment, gdy nasze usta miały się zetknąć. Dzieliły nas dosłownie milimetry, a ja praktycznie miałem już pieniądze w kieszeni. Zamknąłem oczy delektując się tą chwilą, lecz nagle zostałem odepchnięty na bok przez silne ramię.
 - Przykro mi, ale on nie jest tobą zainteresowany. - Powiedział jak zwykle bezuczuciowo dobrze znany mi głos. Dziewczyna odeszła zbulwersowana.
 - Co ty odwalasz ułomie?! - Krzyknąłem a kilka par oczu odwróciło się w naszą stronę. - Jeszcze trochę i miałbym sto dolców w kieszeni. Ugh, debil. - Mruknąłem jeszcze pod nosem.
 - Uważaj na słowa, bo akurat dzisiaj jak i jutro jesteś zdany na moją łaskę, więc ciesz się i baw póki możesz, bo później będziesz cierpiał. - Prychnął na odchodne, klepnął mnie po ramieniu i odszedł do naszego stolika.
 - Jak ja cię nie-na-wi-dzę. - Zaakcentowałem wyraźnie.

Andrew?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz