Strony

niedziela, 25 listopada 2018

Od Anny do Levinn'a

  Jak to ja, uparta kobieta dążąca do spełniania swoich zadań. Miałam przywyknąć do normalnego życia? Wystarczyło mi zaledwie kilka dni. Miałam zacząć pracę? Odpowiednie papiery i umiejętności wrzuciły mnie do analfabetycznych detektywów. Musiałam w sumie dużo zmienić, lecz jedynie kto przy mnie został, to Marou. Ten ptak nawet na chwilę mnie nie zostawia. Zawsze jest gdzieś w okolicy, choć powinien wrócić w swoje rejony i prowadzić dzikie życie. Mój czarny bus dawno znalazł nowego właściciela, zaś w moje ręce wpadł czarny hellcat, który spodobał się również Austinowi. On jednak zżył się z autem ojca i w sumie dobrze. Tylko bawarka została nam po rodzicach i w sumie dom, który nadal stoi pusty.
  Po pracy udałam się od razu na obiad do pobliskiej knajpki, gdzie serwują bardzo dobre pierogi oraz placki ziemniaczane w ostrym sosie. Posiłek oczywiście znikł w przeciągu kilku minut i popiłam go naturalną herbatą z ziół. To idealne połączenie dodało mi wiele więcej energii niż miałam rano i mogłam zająć się sobą. Wybiła akurat trzecia godzina, więc z restauracji skierowałam się od razu do stajni. Dawno mnie tam nie było przez ostatnią misję w pracy.
Gdy zatrzymałam się pod wcześniej wspomnianym miejscem, zauważyłam dwie znane mi kobiety oraz obcego mężczyznę. Skierowałam się do głównego wejścia i usłyszałam, że jest to nowy stajenny. No cóż, czas zapoznać się z nowymi ludźmi, lecz to nastąpi z czasem. Wolałam zająć się jakimś mądrym zwierzęciem niż człowiekiem. Zabrałam potrzebne mi rzeczy i podeszłam do jednego z boksów, gdzie stał siwy ogier. To dzisiaj musiałam się nim zająć, osiodłać i zabrań na przejażdżkę.
- Słyszałem, że możesz zapoznać mnie z tutejszymi końmi - odparł nagle mężczyzna, który podszedł do mojego boksu.
- Mogłabym, lecz wypada się najpierw przywitać - powiedziałam kierując wzrok na bruneta.
- Owen - rzekł wyciągając dłoń w moją stronę.
- Anna - odpowiedziałam ignorując jego gest - Daj mi chwilę..
Oporządziłam swojego ogiera i widząc, że jest z nim wszystko dobrze, zajęłam się nowym znajomym. Wyjaśniłam mu tutejsze zasady oraz zadania, które trzeba wykonywać każdego dnia. Przedstawiłam też kilka koni i ostrzegłam przed typowymi dzikusami, które naprawdę są dzikie. Gdy Owen wiedział już wszystkie podstawy, wróciłam do ogiera i sprawnie go osiodłałam.
   Minęła dobra godzina, a ja spokojnie pokonywałam tutejszy las. Spokojny kłus między drzewami pozwolił ponownie złączyć się z naturą, a gdy tylko znalazłam się na łące, Marou dołączył do spaceru. Jako, że była już jesień, o tej godzinie było już szaro, więc zostałam zmuszona zawrócić do stajni. Zatrzymałam ogiera na lekkim wzniesieniu i poklepałam go po szyi, zaś ptaszyna wylądował tuż obok mnie. Czułam.. wolność i zadowolenie, lecz to uczucie szybko przeminęło, gdy usłyszałam warczenie wrogich wilków. Skierowałam spojrzenie w źródło dźwięku, a Ci sprawnie mnie otoczyli. Chwyciłam pewnie konia za wodze i zaczęłam szukać drogi ucieczki, lecz na marne. Odruchowo chwyciłam za plecy, lecz oczywiście nie zabrałam ze sobą łuku. Przeklęłam pod nosem i jednocześnie uspokajałam wierzchowca, który zaczął nerwowo tupać w miejscu. Nagle kopytny stanął dęba i chamsko zrzucił mnie ze swojego grzbietu. Podniosłam się i chwyciłam za ostrze przy pasie, po czym skierowałam się przodem do wilków. Nim się obejrzałam, jeden z nich skoczył na moją osobę i przyparł do ziemi. Nie spodziewałam się tego i byłam już gotowa wbić nóż w szyję, lecz ten odpuścił i zaczął uciekać.. tak samo jak reszta psowatych. Ponownie się podniosłam i spojrzałam na jedynego obecnego tutaj wilka. Biały basior patrzył się prosto na moją osobę, lecz nie wyglądał na agresywnego.
- Ha.. likantrop - powiedziałam półszeptem i skryłam ostrze w pasie - Dzięki - dodałam uspokajając oddech i skierowałam się do konia, który nerwowo stukał kopytami.
Zaczęłam go uspokajać głaskając po szyi i szepcąc spokojne słowa, które dość szybko zadziałały.
- Chyba powinnaś wracać, robi się ciemno - usłyszałam nagle męski głos, inny niż Owen'a.
- Właśnie miałam taki zamiar - zerknęłam na rozmówcę - Jeszcze raz dziękuję - wsiadłam sprawnie na siwego ogiera i poprawiłam kosmyki włosów - Jestem Anna, a teraz sam wracaj do centrum.. okolica nie jest bezpieczna - lekko się uśmiechnęłam czekając na reakcję mężczyzny.

Levin? :v

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz