Strony

niedziela, 7 października 2018

Od Naomi CD Austina

Dzisiejszy dzień zapowiadał się nudno i monotonnie. Kilka razy byłam na spacerze, w sklepie, spełniłam wszystkie swoje obowiązki w roli tłumacza, a następnie rzuciłam się na łóżko spoglądając na sufit i nie wiedząc co mam zrobić ze swoim jakże ciekawym życiem. Żaden z moich znajomych nie wynurzał się ze swoich domów w obawie o swoje życie. Na każdym kroku słyszy się coś o sławnej mafii Hektor i kolejnych porwaniach, napadach i kradzieżach. I wydawało mi się, iż zaczęli coś podejrzewać co do sprawy Lisy, a moje tłumaczenia, że wyjechała do dziadków na wieś przestały już ich uspokajać. Przy okazji nagłe zniknięcie Cole'a również zrobiło swoje i praktycznie każdy z nich zaczął knuć jakieś teorie spiskowe. Mimo to stwierdziłam, że przecież nie będę chować się w swoich czterech ścianach tylko przez głupią mafię buszującą po ulicach. Co to to nie.
Tak więc Austin spadł mi prosto z nieba z propozycją, aby pójść z nim do klubu. Oczywiście nie odmówiłam i chętnie przystałam na owy pomysł. Aż miałam ochotę go uściskać, bo nuda to najgorsza rzecz jaka może mieć miejsce, lecz szybko odrzuciłam ten pomysł w zapomnienie i tylko uśmiechnęłam się szczerze.
Jazda w samochodzie minęła nam szybko, gdyż Kalif jak zwykle jechał na turbo przyspieszeniu. Cud że nie rozjechał jednej staruszki przechodzącej na pasach, bo wtedy nawet bym się do niego nie przyznawała. Pozostaje tylko czekać na ten piękny dzień, gdy policja dorwie go w swoje łapska. Nie odzywaliśmy się do siebie przez całą drogę, bo w sumie nie było tematu. Za to pomieszczenie samochodu wypełniała głośna muzyka, którą sama podśpiewywałam pod nosem.
 - Jesteśmy. - Zaparkował bawarkę i wysiadł z auta.
Chyba nie miałam co czekać na moment, aż przejdzie z drugiej strony i otworzy mi drzwi niczym księżniczce, toteż jako silna i niezależna kobieta sama to zrobiłam i zatrzasnęłam za sobą głośno drzwi. Może całkiem przypadkiem spotkam jakiegoś znajomego i nie będę skazana na kilkugodzinne towarzystwo Austina.
~*~*~*~
Siedziałam przy barze już dobrą godzinę wymachując nogami niczym mała dziewczynka i wpatrując się w Kalifa, bo nic ciekawego nie działo się wokół mnie. Przy okazji popijałam moją colę, bo tym razem zamierzałam trzymać się z daleka od wszelkiego rodzaju trunków. Mężczyzna w tym czasie zagadywał ludzi stojących po drugiej strony lady i podawał im drinki i wszystkie inne zamówienia, no i oczywiście udawał, że nie widzi flirtujących z nim dziewczyn wyglądających jak laleczki barbie ze zbyt dużą ilością plastiku, chociaż zdarzały się przypadki, że podchodziły te bardziej normalne przedstawicielki płci pięknej, lecz je również ignorował. Niektóre nawet zapisywały mu swoje numery na serwetkach i karteczkach po czym dyskretnie zostawiały na ladzie.
Dobra, może i jest trochę przystojny, ale żeby aż tak? W sumie ciekawe czy później do nich oddzwaniał i umawiał się z nimi. Nie żebym była zazdrosna czy coś.
Odstawiłam pustą szklankę na bok i mając już dość tego wszystkiego, w tym dudniącej w uszach muzyki i pijanych ludzi. Znudzonym wzrokiem przeleciałam po każdym człowieku w zasięgu mojego wzroku i dopiero, gdy przed oczami mignął mi jakiś chłopak z wyraźnie Azjatyckimi rysami twarzy przygryzłam wargę. Od zawsze podobali mi się mężczyźni z taką  urodą, toteż gdy tylko ukończyłam osiemnaście lat zaczęłam zbierać sobie na wylot do Japonii, który w końcu się udał. Tam też zdałam sobie sprawę jak mniej więcej wygląda życie w mafii, bowiem w Tokio jest ich na pęczki.
W każdym razie chłopak nie wyglądał na zbytnio zadowolonego z imprezy, lecz gdy przyłapał mnie na gapieniu się w niego uśmiechnął się przyjaźnie, a ja momentalnie spuściłam wzrok. Nim się obejrzałam przysiadł się do mnie i zaczął rozmowę tak jakbyśmy byli dobrymi przyjaciółmi.
 - Mam już trochę dosyć tej imprezy. - mruknął w końcu drapiąc się po karku.
 - Powiem ci, że ja też najchętniej bym się stąd zmyła. - Uśmiechnęłam się przy okazji szukając wzrokiem Austina chcąc się pochwalić nowym znajomym, ale ten jak zwykle był czymś zajęty, więc stwierdziłam, że nie będę marnować na niego czasu.
 - Przychodzisz tu może częściej? Mam wrażenie, że skądś cię kojarzę, ale nigdy cię tu raczej nie widziałem. - spytał wyraźnie zaciekawiony.
 - Tylko czasami... Ale dawno tu nie przychodziłam bo nie mam z kim. Dzisiaj zabrał mnie tu ten palant za ladą. - Kiwnęłam głową w stronę Kalifa.
 - Twój chłopak?
 - Co? Niee... Co ty. - Zaśmiałam się.
 - No skoro tak mówisz... W sumie teraz żałuję, że wcześniej cię nie poznałem, bo całkiem przyjemnie się rozmawia. - Wyszczerzył się w pięknym uśmiechu, a mój żołądek zrobił fikołka.
 - Miło usłyszeć.
Rozmowa ciągnęła się w najlepsze, a zaczęło się od zwyczajnej pogody, kończąc na Japonii i Korei oraz pochodzeniu mężczyzny, wspomnień z dzieciństwa i śmiesznych historyjek. Oczywiście starannie wymijałam tematy mafii i bandytów udając, iż o niczym nie mam pojęcia. Jedyne co mnie bolało to to, że tak patrząc wstecz to nigdy nie rozmawiało mi się tak miło z Jones'em, mimo że znaliśmy się dłużej. Może po prostu nie byliśmy sobie pisani? Pokiwałam głową na boki chcąc odrzucić irytujące myśli.
 - Gdzie moja kultura? Tak długo już rozmawiamy, a nawet się nie przedstawiłem. Kwon Ji-Yong. - Podał mi rękę, kurde zapłon miał niezły.
 - Naomi Rodriguez. - Uścisnęłam jego dłoń, a on momentalnie przyciągnął mnie do siebie, tak że chwilę później znalazłam się w jego ramionach z wielkim bananem na twarzy. Dopiero usłyszawszy czyjeś chrząknięcie oderwaliśmy się od siebie i skrzyżowaliśmy spojrzenia i właśnie wtedy zdałam sobie sprawę jak przenikliwy i zimny był jego wzrok, do tego stopnia, że ciarki przeszły po moich plecach, mimo iż nie był on skierowany na moją osobę. Może mi się wydawało? W końcu ktoś tak idealny nie mógł być złym i wrednym człowiekiem. Przynajmniej miałam taką nadzieję.
 - Podać coś? - Przed nami zmaterializował się Austin.
Koreańczyk wymienił nazwę jakiegoś alkoholu, o którym istnieniu nawet nie miałam pojęcia. W końcu jednak Jones podał mu zamówiony trunek, a Ji wyraźnie skrzywił się upijając łyka. Miałam wrażenie, że zaraz zje wzrokiem mojego przyjaciela, lecz pozostawiłam to bez komentarza.
 - Chcesz zatańczyć? - spytał białowłosy wyciągając rękę w moją stronę. Chyba nie miał zamiaru nigdy więcej dokończyć swojego napoju.
Muzyka była normalna, imprezowa więc nasz taniec ograniczał się do wymachiwania rękami i nogami na wszystkie strony w rytm muzyki, chociaż on poruszał się o wiele lepiej niż ja, niestety.
Bawiłam się wyśmienicie i czułam się tak jak za dawnych lat, gdy jeszcze nie miałam związku z mafią. Mimo to mój wzrok co jakiś czas lądował na Austinie jak zwykle czymś zajętym, a przecież miałam mieć go dzisiaj w głębokim poważaniu i świetnie się bawić. Tak więc wróciłam do tańca i podczas następnych kawałków już nawet się na niego nie spojrzałam.

Austin? hyhy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz