Strony

piątek, 5 października 2018

Od Austina CD Naomi

     Fakt, że Nao odzyskała przytomność i wglądała na zdrową fizycznie, bo psychicznie zdecydowanie nie; ucieszyło mnie, lecz czułem się winny tej akcji. I to poczucie winy było ze mną cały czas, nawet jeśli opuściłem posiadłość na kilka godzin aby zrobi przegląd bawarki. Tego dnia nogę miałem wyjątkowo ciężką i wpadł jeden mandat za przekroczenie prędkości. Nie pierwszy, nie ostatni. Nawet odjeżdżając od radiowozu, który stał przy drodze, zadymiłem dymem spod kół, który przy takiej mocy auta powstaje często sam. Pod wieczór to poczucie winy jeszcze bardziej wzrosło i miałem ochotę sięgnąć za mocny alkohol, lecz powstrzymałem się w momencie, gdy do pokoju weszła Naomi wraz z małym mopsem na rękach. 
 - Znalazłam sobie przyjaciela. - odpowiedziała przytulając szczeniaka do piersi - Ale nieważne. Cały dzień jesteś jakiś nie ten teges, więc przyszłam się spytać czy coś się stało. - podeszła bliżej mnie i usiadła na rogu łóżka głaszcząc malucha po głowie.
- Każdy ma czasem gorszy dzień i tyle - odparłem unosząc sztuczny uśmiech, który w duszy mnie zabolał.
- Ale aż tak źle by unikać ludzi..? - dopytała spokojnie siadając wygodniej na łóżku.
- Czuje się winny całej tej wieczornej akcji - nie wytrzymałem - Gdybym Cię zawiózł i odebrał, nie doszłoby do Twojego pobicia. Jednak ja, pierd*lnięty Jones, wolałem bawić się w detektywa i szukałem igły w stogu siada.. - wyjaśniłem wstając z łóżka.
- Austin, to nie Twoja wina - odłożyła psa na podłogę i również wstała - Zawsze mogło to dojść podczas spotkania lub nawet jutro. Zauważ, że mafia jest zawsze krok przed nami.. - dodała.
- Wiem o tym, zdążyłem to zauważyć - mruknąłem krzyżując ręce na torsie. - Ale to nie zmienia faktu, że powinienem dostać od Ciebie solidnego kopa czy coś - dodałem zerkając na brunetkę, która stanęła się naprzeciwko mnie.
- Ty to faktycznie palant jesteś - powiedziała z uśmiechem i oczywiście nie przyjąłem tego do siebie - Nie gniewam się na Ciebie za to, rozumiesz? - dodała przekonującym tonem.
- Cieszę się, ale.. - nagle brunetka przyłożyła palec wskazujący do moich ust.
- Zamilcz - odparła półszeptem.
Przyznam, że zrobiło się gorąco w pokoju, ale nie ze względu dobrego ogrzewania, a przez coś znacznie innego. Nao spokojnie, lecz pewnie przybliżyła się do mnie i złączyła nasze usta w pocałunek, który zaraz zrobił się namiętny.
Nie miałem nic przeciwko temu, a nawet mi się to spodobało. Powoli zjechałem dłońmi na jej talię i delikatnie przysunąłem do swojej osoby. Szybko przejąłem dowodzenie podczas tej przyjemnej sytuacji i poczułem, jakby brunetka miała zaraz rozpłynąć się w moich rękach. Żebym nie wyglądał na słabego gracza, delikatnie rozłączyłem nasze usta i muskając jej delikatną skórę, zjechałem na jej szyję, zaś moje dłonie przypadkiem znalazły się pod jej koszulką. Szybko jednak doszedłem do wniosku, że tak nie wypada i zachowując trochę honoru, przerwałem to romansowanie, choć wolałbym doprowadzić do końca. Brunetka wtuliła się w moje objęcie i cicho westchnęła.
- Innym razem - szepnąłem do jej ucha z zawadiackim uśmiechem.
- Chciałbyś - również szepnęła, przez co oby dwoje cicho się zaśmialiśmy - Ale nikomu ani słowa - dodała zerkając już na mnie.
- A o co chodzi? - uniosłem lekko jedną brew, zaś uśmiech nawet nie chciał opaść.
- A to ja coś mówiłam? - odparła udając zdziwienie, lecz jej spojrzenie zaraz uciekło, a jej policzki, no cóż, przybrały kolor lekkiego różu.
- Uroczy buraczek - cicho się zaśmiałem, lecz przez to dostałem ciosa w ramie.
- Spadaj - powiedziała szybko i tak też opuściła mój pokój, zabierając oczywiście swojego towarzysza, który bawił się moim kapciem.
Przyznam, że to bardzo poprawiło mi humor i czułem się znacznie lepiej pod względem psychicznym. Taki jakby reset życiowy, a może tego mi właśnie brakowało? Czegoś innego niż praca, trening, mafia. Może nawet powinienem się upić i zaszaleć? Nie, lepiej nie, a przynajmniej nie dzisiaj. Po wróceniu do rzeczywistości, skoczyłem pod prysznic i przebrałem się w coś luźniejszego. Oczywiście koszulka nie wchodziła w grę, gdyż chyba faktycznie było gorąco. Z prywatnej szafki wyjąłem paluszki i usiadłem wygodnie na łóżku, biorąc przed tym laptopa. Przeglądałem jakieś strony z autami oraz motocyklami. Nagle jednak przyszła dziwna wiadomość, która nie miała nadawcy w postaci adresu i żadnej treści, oprócz filmiku. Nim jednak zdążyłem go włączyć, sam postanowił się uruchomić.
Zostawcie mnie.. proszę.. nic nie zrobiłam.. *paniczny krzyk poprzez płacz* zostawcie..! Proszę..! Nie mam już siły.. *mowa przez płacz* to boolii.. ! Błagam..! Nie chcę umrzeć.. proszę.. *coraz cichszy ton* proszę was.. nie.. mam.. siły....
To nagranie dosłownie mnie sparaliżowało. Była tam Luna, która w połowie była pozbawiona ubrań. Przypięta do jakiegoś stołu i torturowana urządzeniem wyglądającym na paralizator. Było to nagranie, więc działo się to w przeszłości.. Nie.. nie wiedziałem co mam teraz robić. Świat dookoła jakby zamilkł, a w mojej głowie były krzyki przyjaciółki. Błagania o litość brzmiały dla mnie jak wołanie o pomoc i ta pomoc zostanie udzielona. Gdy wróciłem do rzeczywistości, odłożyłem laptop na bok i wstałem podchodząc od razu do szafy, gdzie na jej dnie znajdował się karabin ukradziony mafii. Sprawdziłem jego magazynek i wyjąłem jeden z pocisków, abym mógł dokupić takie same w sklepie. Zatarłem też moje odciski z broni i odłożyłem ją z powrotem. I co jest najgorsze? Nie zasnę teraz.
    Przez całą noc oglądałem w kółko przysłane nagranie, żeby choć trochę zorientować się odnośnie miejsca porwanych przyjaciół. Wiem tyle, że jest to budynek, więc hangary odpadają. Zadbany budek, więc menelnie nie wchodzą w grę. Wokół niej kręcili się oczywiście skośnoocy w maskach. Przyjrzałem się dokładnie owej masce, która spoczywała na moim biurku. Nie miała żadnych rys, śladów używania, czegokolwiek.
Koło siódmej nad ranem usłyszałem drapanie w drzwi, a wiedząc, że Nao przyprowadziła wczoraj mopsa, wstałem i otworzyłem owe drzwi. Szczeniak wparował do mojego pokoju i dopadł się do kapcia, którego wczoraj męczył i w sumie dobrze, że miał jakieś zajęcie. Z lekka się uśmiechnąłem zamykając drzwi i usiadłem na moim łóżku przyglądając się małemu. Poczułem się nagle senny, a widząc poduszkę obok, zasnąłem prawie na siedząco. Położyłem się na brzuchu kładąc ręce pod poduszkę i zaraz oddałem się w objęcia morfeusza. Poczułem jednak jak szczeniak wskakuje na łóżko i kładzie się na moich plecach. Nie przeszkadza mi to, gdyż i tak spałem. Z resztą, zwierzęta mi nigdy nie przeszkadzały.

Naomi? Innym razem ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz