Strony

sobota, 22 września 2018

Od Taehyunga CD Iry

Byłem zdezorientowany. Najpierw śmiałością dziewczyny, a później tym jak szybko zmieniła swój stan emocjonalny. Szczerze powiedziawszy nie wiedziałem jak powinienem się zachować. Przytulić ją? Powiedzieć, że na pewno wszystko się ułoży?
 - Nie patrz się, wyglądam okropnie. - Zasłoniła dłońmi swoją twarz, a jej zwierzak momentalnie znalazł się obok niej cicho na mnie powarkując.
 - Hej... Nie płacz! Uderzyłaś się gdzieś, boli cię coś? - Spytałem podchodząc krok bliżej, lecz spotkałem się z wyraźnym sprzeciwem czworonoga.
Ira pokiwała tylko głową w geście zaprzeczenia i pociągnęła nosem. Słone łzy dalej spływały po jej policzkach. Dobra, ryzyk-fizyk. W najgorszym przypadku Dakota pożre mnie żywcem bądź ugryzie, ale w tamtym momencie nie zwracałem na to uwagi. Wyminąłem kota i zamknąłem czarnowłosą w szczelnym uścisku. Z początku chyba próbowała się z niego wyrwać i jakoś się ode mnie odsunąć, lecz widząc iż nie daję za wygraną najwyraźniej się po prostu poddała. Wtuliła się we mnie dalej i kontynuowała szlochanie. Ja w tym czasie skorzystałem z tego faktu i oparłem podbródek na jej głowie, a wolną ręką pogładziłem włosy dziewczyny.
 - Wszystko będzie dobrze. - Szepnąłem do jej ucha. - Obiecuję.
Trwaliśmy w takim uścisku przez dobrych kilka minut, podczas których praktycznie się do siebie nie odzywaliśmy. Za to Ira powoli już się uspokajała, plusem było to, że przestała płakać i teraz ograniczała się tylko do pociągania nosem. Ja w tym czasie kołysałem nas na boki, co z perspektywy osoby trzeciej musiało wyglądać dość zabawnie i dziwnie. W końcu jednak zauważyłem, że mimo tego w jakiej pozycji się znajdywaliśmy, moja towarzyszka zaczęła drżeć z zimna.
 - Może wrócimy do domu co? Widzę, że ci zimno, a nie chcę żebyś się przeziębiła.
Panna Itori tylko odepchnęła mnie od siebie delikatnie i ponownie zakryła twarz rękami.
 - Pomoczyłam ci bluzę. - bąknęła jakby sama do siebie.
 - To nie ważne, proszę weź te ręce, psują cały urok. - Zachichotałem, a ona zgodnie z moją prośbą schowała je do kieszeni z daleka od swojej twarzy.
I właśnie wtedy nastał ten jakże romantyczny moment, a ja poczułem się jak rasowy chłopak w każdym filmie, a mianowicie oddałem jej moją bluzę by było jej ciepło, ona oczywiście nie chciała jej przyjąć, lecz w końcu uległa mojemu urokowi osobistemu (jak każdy, nie oszukujmy się dobrze?) i założyła na siebie owe odzienie. Czy to nie urocze?
Takim oto sposobem szliśmy obok siebie zatłoczonymi ulicami zwracając przy okazji uwagę ludzi. W końcu nie codziennie widzi się parę Azjatów z wielkim gepardem u boku. No cóż, przyznam szczerze, że miałem z tego niezły ubaw, przy okazji starając się jakoś wywołać uśmiech na twarzy mojej towarzyszki.
Odprowadziłem ją pod jej mieszkanie, ale jakoś tak ciężko było mi zostawiać ją samą w takim stanie. Toteż jak nietrudno się domyślić, kulturalnie wpakowałem jej się do domu i rozłożyłem na wygodnej kanapie.
 - Co ty robisz? - spytała ze zdziwieniem.
 - No przecież cię tak nie zostawię, jeszcze coś sobie zrobisz, a ja stracę przyjaciółkę pfff, plus nadal nie wiem co było powodem twojego płaczu, ale spokojnie nie zamierzam naciskać. - Zamknąłem oczy i odetchnąłem głęboko. - Chyba, że przeszkadza ci moja obecność, wtedy mogę sobie iść. - mruknąłem ciszej.

Ira? Wyszło dość uroczo lol

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz