Strony

sobota, 14 lipca 2018

Od Anarii CD Riley

Wraz z Riley podniosłyśmy się z podłogi, i udałyśmy do kuchni. Riley usiadła przy stole, a ja chwyciłam czajnik, i wlałam do niego wody z kranu z filtrem. Następnie odstawiłam czajnik w odpowiednie miejsce, i go włączyłam. Otworzyłam najbliższą szafkę, i wyjęłam z niej dwa kubki, które to postawiłam na blacie obok czajnika. Otworzyłam drugą z kolei najbliższych szafek.
- Zwykła? Miętowa? Owocowa? Jakaś inna? - zapytałam.
- Może być zwykła. - odparła ciemnowłosa.
Wzięłam więc jedną torebeczkę z czarną herbatą, oraz kilka listków mięty i melisy ze ,,słoików''. Torebeczkę z herbatą wrzuciłam do kubka z rysunkami motyli i kwiatów (widzianych od boku, nie od góry), a listki wrzuciłam do kubka z rysunkiem zachodu słońca nad jeziorem. Ech... Ten kubek kojarzył mi się z momentem, w którym Lary wyznał mi miłość... Nigdy nie zapomnę tego momentu... tego uczucia... tego zachodu słońca...
- Ciociu, wszystko ok? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Riley.
- Hm? A, tak tak, wszystko dobrze... - powiedziałam siląc się na lekki uśmiech. Zaraz po tym odwróciłam się z powrotem twarzą w stronę okna, a z mojej twarzy znikł uśmiech.
Chwilę później zalałam herbaty, i posłodziłam swoją dwiema czubatymi łyżkami cukru. Podałam Riley odpowiedni kubek, i poszłyśmy z nimi do salonu numer dwa, gdzie stała kanapa, oraz stolik, na którym stały cukierki i ciasteczka mojej roboty.
Uwagę ciemnowłosej przykuły oprawione, wiszące na jednej ze ścian zdjęcia. Zdjęcia ze świąt.
Na górze znajdowało się największe zdjęcie, przedstawiające całą rodzinę na świętach... Byłam tam ja, Lary, Claudia, Bella, Melinda, Nilay, Riley, Harry, Shine, Holly, Bruno, mama, i tata... Pod tym zdjęciem wisiały cztery średniej wielkości, z czego jedno przedstawiało same dzieci, drugie samych dorosłych, trzecie same przedstawicielki płci żeńskiej, a czwarte samych przedstawicieli płci męskiej. Wszystkie zdjęcia robione były przy dużej, cudownej choince... W sumie mieliśmy jeszcze dużo wywołanych zdjęć rodzinnych z okresu świątecznego, jednakże znajdowały się one w kartonie... Świąteczne zakupy, podczas których podzieliliśmy się na kilkuosobowe grupy... Lepienie bałwanów i zjazdy na sankach w wykonaniu dzieci, oraz wciąganie sanek na górę w wykonaniu ojców i wujków... Zimowe wygłupy i dorosłych, i dzieci, w domu jak i na dworze... Wspólne gotowanie w wykonaniu kobiet... Wspólne ubieranie choinki, w tym wieszanie ,,czubka'' i lampek przez mężczyzn, słodyczy i ozdób przez dzieci, oraz ozdób przed kobiety, z pomocą mężczyzn... Odśnieżanie w wykonaniu mężczyzn... Wycieczki, spacery... Łakocie, ubrana choinka, sanki, krajobrazy, oraz inne takie też się znalazły... Ach, piękne wspomnienia... Szkoda tylko, że więcej już nie będzie świąt w takim gronie... Znaczy się, wiadomo, grono znaaacznie się powiększy, aczkolwiek... Zawsze będzie nam brak tych kilku osób... Nilaya, Melindy, Harry'ego, Shine...

Riley? Smutnawo znowu, a ja wciąż mam we łbie wilczą zimę :'c

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz